Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
słoiczki


Wpadłam w ciąg robienia przetworów. Przyjaciółki, ciocie, kuzynki, teściowa, szwagierka.... każdy ma na zbyciu jakieś owoce albo warzywka w ogromnych ilościach. A ja pakuję je w słoiczki w dziesiątkach wariantów smakowych. Potem, zimą, wcale tego nie zjadam, ale wystarczy mi popatrzeć i posłuchać, jak robią to inni :-)
Robienie przetworów ma w sobie coś magicznego: zapachy, smaki, kolory, ciągle nowe kompozycje, trochę ziół, tajemnicze receptury... Cynamon, imbir, goździki.... Czosnek, majeranek, cząber, szałwia, rozmaryn... Oliwy i octy, nalewki i likiery, rubinowe wino...
O tej porze roku moja kuchnia zamienia się powoli w pracownię alchemika. Słoiki, słoje, gąsiory, butelki, butle, bulgoczące rurki... na stole, szafkach, oknie, podłodze... Tu coś się maceruje, tam fermentuje, tu schnie a tam dojrzewa...
To wspaniała okazja do nacieszenia się urokami różnych dobrości bez zapędów łakomczuchowych. Wystarczy się nawąchać i napatrzeć i jeść się już nie może...bo jest się pełnym wrażeń kulinarnych.
To też mój sposób na wyciszenie wewnętrzne. Cały czas mam w sobie jakiś wrażliwy "nerw". Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, wszystko drażni... Lekarz twierdzi, że hormony... Niech mu będzie, ale to ja i moi domownicy muszą z tymi hormonami przetrwać. I tak do grudnia. Ulga spodziewana w okolicach Bożego Narodzenia. Może będzie można dzieciątko pod choinkę :-)
  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    20 lipca 2009, 18:33

    ale mi narobiłas ochoty na dobre jedzonko....

  • donik

    donik

    20 lipca 2009, 16:12

    Pięknie piszesz:) Podoba mi się:) aż czuć smak w ustach zamknięty w tych słoiczkach... ...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.