Mamy wreszcie psinkę nową, tzn. sukę. Po schronisku i innych przejściach. Taka spora sztuka, ponad 20kg, piaskowo-rudy kolor, chyba mix labradora z jakimś wyżłem. Boi się własnego cienia. Zagłaskujemy ją nieustannie, a jej ciągle mało. Spokojna bardzo, tylko ten strach przed wszystkim...
Mieszka z nami już tydzień, więc oswojona z miejscem i domownikami. Sypia w salonie na parterze. Na kanapie oczywiście, bo nikt nie będzie jej całą nockę pilnował, żeby się tam nie pchała :-) Mądra bardzo z niej sztuka.
Ale tej nocy przeszła samą siebie. Obudziły mnie odgłosy burzy, ale nie tylko. Do sypialni dobiegał łomot z salonu i dzwonienie kaloryferów. Biegnę więc na dół, włączam światło i widzę moją sunię z wybałuszonymi oczami, wywalonym jęzorem, z pyska kapie obficie ślina. Z parapetów pozrzucane doniczki z kwiatami, ziemia rozwleczona wszędzie. Poprzewracane krzesła. Pies biega nieustannie. Słyszę grzmot i widzę, że zwierzak rzuca się na oślep na okno, spada i dalej biegiem w innym kierunku. W życiu nie widziałam takiej paniki. Zwykle psy boją się burzy, ale zwijają się gdzieś w kłębek w kąciku i cichutko leżą.
Zamknęłam psicę w ciasnym i ciemnym przedpokoju. Zabrałam wcześniej wszystko, co dałoby sie zrzucić. Zabrałam się za sprzątanie. I tak to zeszło do bladego świtu.
Rano psina odmówiła pójścia na spacer (po burzy juz ani śladu). Zaparła się łapami o próg i koniec. Wyszłą dopiero po 14.00, kiedy zaświeciło słońce. Przesiedziała w domu w domu 17.00 godzin. Strach jest wielki.
Szkoda, że nie umie mówić. Może dowiedzielibyśmy się, dlaczego boi się facetów ubranych na zielono. I skąd ma na pysku mnóstwo drobnych blizn. I dlaczego nie chce jeść z miski, tylko biegnie do kompostownika i kopie za resztkami. I dlaczego boi się nawet szczeniaków... Długa lista. Sunia ma niecałe 2 lata. I ciężkie życie za sobą.
Po sprzątaniu nocnym pojechałam półprzytomna do laboratorium. Wypiłam obrzydliwie słodki roztwór glukozy i kwitłąm w poczekalni dwie godziny. Nawet przeszło by fajnie, bo miałam ciekawą książkę ze sobą, ale dosiadło się pewne dziewczę w ciąży. Pierwszej ciąży. I tak nasłuchałam się o zdrowym odżywianiu, co należy, a czego nie należy, o żywności ekologicznej, o alergiach i ich zapobieganiu w ciąży, o porodach naturalnych, bo to wspaniałe przeżycie dla kobiety, o planach dziewczęcia, gdzie i jak będzie rodzić, o jodze, gimnastyce....
Oj, dużo tego było. Słuchałam. Kiwałam głową. Nie zaprzeczałam. Tez tak kiedyś miałam, ale teraz, będąc w ciąży raz trzeci wiem, że 70% tych teorii to fikcja, pobożne życzenia, moda, marketing i takie tam filozofie. I wiem, że mnie zależy na tym, żeby jeść zdrowo i rozsądnie, przetrwać te miesiące, urodzić zdrowe dziecko szybko i bez komplikacji i jak najszybciej w jak najlepszej kondycji wrócić do domu. I tylko niewielki procent tego planu jest zależny od mojej woli. Nie ważne, w jakiej pozycji i w jakim szpitalu, czy w dywanach prywatnego szpitala, czy w sterylnej siermiężnej klinice UJ. O wszystkim zdecyduje przypadek. Jaka położna i w jakim humorze, w nocy, czy w dzień, siłami natury, czy brutalnie po cesarsku... Nie myślę o tym. Tego nie da się przewidzieć. Nie chcę nikomu odbierać złudzeń i marzeń, ale sama nie mam już żadnych. Myślę o tym, jak będzie po wszystkim. I z tym mi dobrze :-)
Pozdrawiam serdecznie, tych, co tu jeszcze czasem zerkają i dziękuję za ciepłe słowa
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
magdalenagajewska
23 czerwca 2009, 22:48...a ja po pierwszym porodzie dalej mam złudzenia :D Gratuluję adopcji psiaka - wiem, co znaczy mieć spanikowane zwierzę, mój Antoś potrafi wystraszyć się nawet mojego Męża czy mnie... Też miał ciężkie dzieciństwo. Ale to kot, więc szkód mniej narobi :) A co do wpisu rozwodowego - nie słuchaj Teściowej, że Mąż Cię zdradza, pewnie jesteście wyjątkiem potwierdzającym regułę :):):) Buziaki :) eM.
grubena
23 czerwca 2009, 20:05Dokładnie takie samo podejście miałam przy ostatniej ciąży.Życie i tak zrobi z nami co będzie chciało...Ale dziewczę przynajmniej zaangażowane,bo znam takie co to ciąża dla nich jak dopust boży.Buziaki:*