Czemu jest tak, że jak mam kiepskie dni, to zaczynają się zwalać na głowę ciężkie problemy? Ledwo się ciągnę za sobą przez dzień, a tu co rusz coś wyskakuje. I nie wierzę, że to jakiś 13 piątek. Ale nazbierało się dziś i nie wiem, skąd wezmę siły, żeby się pozbierać.
Najpierw wizyta teściowej. Koszmarny monolog, pełen pesymizmu i narzekania: mąż jest świnia i ją zdradza (raczej urojenia), na pewno ma AIDS albo jakąś chorobę weneryczną od jakiejś lafiryndy, na którą wydaje ciężko zarobione przez nią (teściową) pieniądze (ewidentna bzdura). Nie spuszcza z biednego człowieka oka. Wszędzie z nim chodzi i jeździ. Przesłuchuje go, dlaczego nie idzie do Komuni i jakie ma grzechy, bo ona jest z nim non stop, więc czym grzeszy i kiedy? (pewnie morduje ją w myślach).
Poza tym wygłosiła krytykę mojego samochodu. Wiem, że stary, ale jest sprawny i ma wartość sentymentalną. To duży fiat, który dostałam w prezencie od mojego taty. Ma swój charakter, pięknie się prezentuje (znajomi jechali nim do ślubu). I szlag mnie trafia, jak ktoś się do niego przyczepia. Teściową kłuje w oczy, że synowa nie jeździ audi albo hondą i psuje jej opinię na wsi takim złomem. I zaniża prestiż jej rodziny. Cholerny snobizm i słoma w butach!
Poza tym ponoć jestem dno jako kierowca i nie potrafiłabym nawet uruchomić lepszego samochodu. I powinnam sobie sprawdzać samochód przed wyjazdem z garażu, czy mi koło po drodze nie odpadnie, albo kierownica w ręce nie zostanie.
Poszła sobie, a ja pojechałam moim fiatem do szkoły po syna. Koła nie zgubiłam, nikogo nie rozjechałam i nikt na mnie nie trąbił, że jestem cudak i mam się wstydzić.
Za to w szkole dano mi do zrozumienia, że jestem nieudolną matką, która choduje w domu dzikie zwierzę. Mały dostał jakiegoś szału i zdemolował klasę, pobił koleżanki i ugryzł pięciolatka, który mu stanął na drodze. Pani twierdzi, że to się stało nagle i bez powodu. Ja nie wierzę w takie bajki. Synek poszedł do szkoły z opinią psychologa, że jest nadpobudliwy ruchowo, inteligentny ponad przeciętną i ze skłonnością do agresji, ale wtedy, gdy jest sprowokowany. Sam powiedział mi w domu, że wychowawczyni poszła sobie pogadać przez telefon, a jego zaczepiała koleżanka (córka nauczycielki, chodząca niewinność :-P).
Wiedzą, z kim mają do czynienia, a w razie kłopotów to niby ja jestem winna i odpowiedzialna. Sugerowali, żeby go zabrać ze szkoły.
Nie jestem idealną matką, ale zwalanie problemu na rodziców, którzy przecież muszą dziecko gdzieś do szkoły posyłać, jest paranoiczne.
Pewnie minie parę dni, zanim ochłonę, ale nastroju mi to wsystko nie poprawiło.
Zaczyna we mnie wzbierać złość. Może to nie najlepsza, ale jednak energia. Jakby się tak sporo uzbierało, to może zdołam wreszcie wyprosić kochaną teściową przy następnej wizycie za drzwi, a nauczycielce powiedzieć, żeby się wreszcie przestała żalić i wzięła do roboty.
Na razie mam ochotę zwinąć się w kłębek pod kołdrą i przestać myśleć. Bo myśli to mi się kłębią z tej kategorii, co to się trzeba z nich spowiadać....
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
kasiapelasia34
14 marca 2009, 13:22to mój "pierwszy raz" w szkole, synek jest w zerówce i zdaję sobie sprawę, że wszystko przed nami; niestety w szkole nie ma pedagoga; dzięki za słowa otuchy; miło wiedzieć, że inni sobie radzą; to znaczy, że ja też dam radę!
NikaMac
13 marca 2009, 20:16ja również kiedyś miałam problem z zachowaniem syna.też był nadpobudliwy (troszkę z tego wyrósł, ale nerwowy jest nadal) i niesamowicie inteligentny.dzieci to widziały i wykorzystywały przeciwko niemu.robiły wszystko,żeby go sprowokować.im bardziej starał się opanować tym bardziej mu dokuczały.pani pedagog sporo pracowała z klasą i poszczególnymi dziećmi.a ja do szkoły byłam często wzywana.sporo nerwów mnie to kosztowało.teraz jest w gimnazjum i jak narazie nie ma do niego żadnych uwag.tak więc głowa do góry!będzie ciężko ale to jeszcze nie koniec świata.i jeśli mogę ci coś poradzić ...porozmawiaj z panią pedagog w szkole.my staraliśmy się,żeby nasz syn miał sporo zajęć ruchowych(basen, szkółka piłkarska).to pozwalało mu pozbyć się energii.