Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Na słoneczko marsz!!
10 lutego 2011
Idę sobie na słoneczko. Tak delikatnie, na balkon. Bo u nas teraz pora błotna jest i przejść się nigdzie nie da. Łąka cała skopana przez krety i myszy, jak zaorany ugór wygląda.
Więc na balkon...
Bo jak pisze pewna pani ginekolog amerykańska, 20 minut dziennie na słońcu bez okularów i szkieł kontaktowych świetnie wpływa na regulację kobiecych hormonów. Więc idę się regulować, witaminizować (D!!! dla mocnych kości he he) i opalać oczywiście.
Dzieciaczki moje po trzech dniach spędzonych na polu, w słońcu i wietrze, nabrały rumieńców. I to nic, że wygladają, jak błotne bałwany, a pralka płacze zapchana piachem. Szczęśliwi są, a ja mam samą przyjemność z ogladania prosiątek z bezpiecznej odległości i we względnym spokoju :-)
Wiosną pachnie. I nie ważne, że na weekend powrót zimy. Ona już długo nie pożyje....
Na słoneczko, na słoneczko!!!
lukrecja7
11 lutego 2011, 14:12u mnie też wczoraj było czuć wiosnę - o 16 z małym poleciałam na spacer jak wróciłam z pracy. Kasia jak nazywają się książki Ciesielskiej, bo mnie zaintrygowałaś.
ajwony
10 lutego 2011, 12:24niestety nie mam balkonu ...mam za to ogródek ale na niego jeszcze za wczesnie .wiec rozkoszuj sie chwila.pozdrawiam