Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wychodzę z zakrętu


Powolutku, ale cierpliwie łapię równowagę. Jednak moje hormony nie odpuściły łatwo. Nie lubię tej huśtawki, takiego szybowania od euforii do czarnej rozpaczy. Ale trzeba przeżyć i przeczekać.

Synek maleńki rośnie jak trawka na wiosnę :-) Uśmiecha się i gaworzy pięknie. Przesypia całe nocki (dziewięć godzin bez przerwy), więc mam czas zregenerować siły. Dnie są ciężkie, bo mały niespokojny. Silnie reaguje na wszelkie dźwięki i hałasy, a tych rodzeństwo dostarcza mu całkiem sporo.
Karmię piersią, więc dodatkowo dieta restrykcyjna, bo niestety kolejny alergik mi się przydarzył. Smaku nabiału już nie pamiętam, nawet nie mam na niego ochoty. Jajka też wypadły z diety po płaczu, wysypce i zapchanym nosku. Wczoraj taka sama akcja po odrobinie selera w zupie jarzynowej. Przed nami dalsze odkrycia, bo z wiosną zaczną się nowalijki.
Mały nie chce spać w dzień. Tzn. chce spać, ale tylko u mnie na rękach. Kupiłam chustę wiązaną i noszę smyka w niej po sześć godzin dziennie z małymi przerwami. I wtedy śpi non stop, muszę go budzić na jedzenie. Plus jest taki, że mam wtedy wolne ręce i mogę spokojnie ugotować obiad i zajmować się starszymi.

Odbyłam rutynową wizytę u pediatry, ponaglana przez pielęgniarkę środowiskową. Dowiedziałam się, że wszystko w porządku, ale nie uwierzyłam. Zrobiłam prywatnie badanie USG stawów biodrowych i okazało się, że wzorem swojej siostry Mały ma dysplazję, której lekarz nie wychwycił przy badaniu. Terminy do ortopedy w Krakowie księżycowe, najwcześniej końcem maja. A tu każdy dzień cenny, im później, tym gorzej dla dziecka. Pojechałam więc w przeciwnym kierunku - do Proszowic. I okazało się, że w szpitalu w małym miasteczku nie ma żadnych terminów, rejestrujesz się i masz :-)
Na razie pieluchujemy się więc, albo wiążemy stosownie w chuście. Za trzy tygodnie kolejne USG i się zobaczy, co dalej.

Od pięciu tygodni moja córa nie chodzi do szkoły. Uparłam sie, że wyciągnę ją z zapalenia oskrzeli bez antybiotyków. I udało się, lekarz osłuchał i zapalenie przeszło. Ale trwało to dłuuugo. Wierzę, że było warto się potrudzić. Tylko że przez te tygodnie córa ła mi nieźle w kość. Charakterek to ona ma niesamowity. Anielska cierpliwość nie wystarcza niestety. Zaczęłam się dokształcać, bo brakło mi pomysłów, jak wychodzić z trudnych sytuacji. Jedno muszę przyznać: dziewczyna bardzo dużo pomaga mi przy maluszku. Jestem pełna podziwu, bo spodziewałam się zazdrości, a tu wręcz przeciwnie :-)

Tak jak myślałam, mam napad gadulstwa :-) Nazbierało mi się dużo. Ale na dziś tyle. Już zaraz północ, trzeba zadbać o męża :-)
  • Marekkk

    Marekkk

    18 marca 2010, 16:54

    Pisze zeby uspokoić , Dawidek nie jest sam, jak jade do przedszkola. Jest pod opieką babci.Mieszkamy z tesciami w jednym domeczku. Jak śpi, to spoko, patrzy i czuwa żeby się nie obudził, a jak już się obudzi to go przylula. Jakbym nie miała takiej opcji to pewnie by Dawidek jeździł ze mną,

  • Marekkk

    Marekkk

    14 marca 2010, 10:02

    co Ty wlasciwie jadasz????????????? Pewnie nic... A z nowalijkami, to musisz strasznie uwazac bo te najwczesniejsze sa nafaszerowane chemią jak nic. i chocby nie wiem co to nawet te pestycydy i inne srodki moga uczulac, niekoniecznie warzywka.

  • tomberg

    tomberg

    13 marca 2010, 23:45

    To rzeczywiście daje popalić maluszek. Kilka godzin dzinnie dzwigania to też niemało kalori ci schodzi. Majka tez całe nocki spała ale to sie u mnie odbiło na ilości pokarmu w piersiach albo na jakości, nie pamiętam... Pozdrawiam rodzinkę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.