Jak się nie ma co się lubi - to się lubi co się ma.
Ostatnio przechodzę trudny okres w domu i myślałam, że gorzej już być nie może. Otóż - myliłam się. Kiedy wczoraj wształa rano - miałam bardzo pozytywne nastawienie- waga wskazała 72 kg, co przybliża mnie do celu. Dzień miałam spędzić w pracy, ale zabrała ze sobą jedzenie, więc wyglądało , ze będzie ok. Niestety - fortuna kołem się toczy i mnie spotkał wczoraj dołek. Nie poradziłam sobie z nim, więc dziś rano nawet nie ma mowy żebym weszła na wagę. Dosyć samobiczowania.
Dziś menu:
śniadanie- jogurt nat, 1 łyżka greckiego, 3 łyżki płatkow, pół banana
2. śniadanie- 1 pomidor, mozarella, bazylia
obiad- pałeczka gotowana z kurczaka, 1/3 kalafiora, pół banana
Co dalej? NIe wiem- muszę jednak wytrzymać, żeby nie rzucić sie na jedzenie jak wczoraj.
Ważenie i mierzenie w sobotę rano.
angelisia69
18 czerwca 2015, 17:00za malo jedzenia i stad rzucanie sie wieczorem,do obiadu powinnas dodac jakies wegle bo co to jest sama paleczka?Dodaj kasze/ryz/makaron i napewno cie bardziej nasyca i nie bedziesz wyglodniala
dee79
18 czerwca 2015, 15:05Hej, kiedyś też hołdowałam powiedzeniu "jak sie nie ma co się lubi, to się lubi co się ma".. a kilka dni temu, gdzieś w czeluściach google, zobaczylam slogan, który - nawiązując do powyższej sentencji - powalił mnie na kolana swoją prostotą przekazu - może Tobie też przypadnie do gustu :) "Jak się nie ma co się lubi, to się zapie*dala, żeby to mieć." Powodzenia :)
kasiakar
19 czerwca 2015, 14:13Dobrze powiedziane :)