HEJ WSZYSTKIM!
Piszę o dzień póź niej niż zwykle, gdyż wczoraj miałam trochę zajęty dzień-szukaniem materiałów do pracy zaliczeniowej i nauką. Cóż...Niedługo dla studentów nastąpi czas zaliczeń i egzaminów-już za 10dni mam pierwsze zaliczenie. No i jestem trochę w dołku z dwóch ważnych powodów:
-po pierwsze absolutna porażka na linii tracenia kilogramów: wzrost wagi o prawie 2kg. Nie do końca wiem jakim cudem to się stało. Przecież ćwiczyłam, tak jak zawsze. No może mój błąd tkwi w tym, że niestety, co przyznam ze wstydem skusiłam się na słodkosci tzn. w ciągu tego weekendu majowego plus poniedziałek zjadłam kilka kawałków placka drożdżowego z wiśniami i placka z galaretką. Były one przepyszne, nie ukrywam, ale niestety sprawiły, że moja waga wzrosła. Innego wytłumaczenia nie wymyslę. No cóż... chyba słodycze muszę sobie odpuścić mimo tego co jest w moim pierwszym wpisie
-po drugie, chyba bardziej poważniejsze: nie wiem jak uda mi się utrzymać odpowiednie tempo odchudzania w czasie zaliczeń i sesji egzaminacyjnej. Czy znajdę czas na ćwiczenia i nie będę się objadała bo wiadomo stres, te sprawy. Nawet nie chodzi o to by jakoś szczególnie schudnąć, ale choćby utrzymać tą, którą do tej pory miałam. Już teraz nie wiem jak się z tym problemem zmierzyć, ale postarałam się jakoś to pogodzić. Jeszcze nie wiem, czy mi się to uda.
Mimo tego wzrostu wagi co zepsuł mi trochę humor mogę się pocieszyć tym, że:
- po pierwsze: i dziś i wczoraj już ćwiczyłam, czyli się nie poddałam
-po drugie: wygrałam z pokusą słodyczy tzn. wczoraj zakupionego pdla mnie przez moją rodzicielkę wafelka "WW" nie zjadłam. Zastosowałam metodę przesuwania momentu zjedzenia na później. Ostatecznie dzisiaj oddałam go mojemu młodszemu bratu i nawet nie żałowałam. Coś w tej metodzie jest
Kończę już i lecę na podwieczorek
pozdrawiam wszystkich