Tydzień temu podczas mojej drugiej wizyty u dietetyka miałam swoje pierwsze oficjalne ważenie po wdrożeniu diety. I cykałam się okropnie. Co to będzie jak nie zrzucę nawet grama. Wtedy okazało się, że nerwy były zbyteczne, bo udało mi się spaść całe 2,6 kg! Mega duma i mega energia wstąpiły we mnie wraz ze stanięciem na wagę. I prawdę mówiąc od tego czasu jeszcze bardziej się pilnuję, jeszcze uważniej spisuję swoje posiłki i jeszcze bardziej chce mi się jeść zielsko zamiast słodyczy. Niby tak niewiele, a cieszy i motywuje :)
Pojutrze mam kolejną wizytę i już nieco nerwy we mnie wstępują. Z jednej strony nie mogę się doczekać, bo już chciałabym wiedzieć czy i jakie postępy w tym tygodniu, a z drugiej strony gdzieś z tyłu głowy mam myśl: "czy to, że oblizałam łopatkę po ukręceniu ciasta wpłynęło negatywnie na moja wagę?" :D. Jednym słowem psychoza.
Wczoraj pisałam o ćwiczeniach i dziewczyny przyznam Wam szczerze, że mnie zmotywowałyście. Dzisiaj lekko bo tylko pilates, ale z każdym dniem chcę sobie stawiać poprzeczkę coraz wyżej!
Dietka54
19 listopada 2018, 18:10Miałam tak samo podczas odchudzania, spadki bardzo cieszyły i nie mogłam się doczekać dnia ważenia :) Powodzenia w dalszej walce i pamiętaj, że z wagą różnie bywa i nawet jak nie współpracuje to nie trzeba się przejmować :)
karolina1431
19 listopada 2018, 18:35Dziękuję i wzajemnie :)