Hej,
Małż pojechał do pracy jakieś 30 minut temu. Nie lubię tych pierwszych chwil w samotności... Teraz przyjedzie gdzieś za 4 tygodnie. Niby długo, niby krótko...
Urlop był nawet udany, chociaż pogoda do kitu. Z dietą gorzej. Na początku było ok, razem chodziliśmy na marsze, ćwiczyliśmy, jedliśmy to samo. Ale (chyba) w poniedziałek "coś pękło". Spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi, tu piwko, "a może pizza?", jakiś grill... w zasadzie najgorzej było wieczorami, bo wiadomo, do południa jakieś zakupy, śniadanie zawsze wzorowo, obiad tak pół-na-pół. Nie jestem z siebie zadowolona. Na wagę wejdę dopiero za tydzień. Małż też na początku wszystko akceptował, wspierał... ale im dłużej to trwało, tym gorzej to znosił. On jest taka "słodka dupka", sama go do tego przyzwyczaiłam :P Starałam się na tyle, ile mogłam. Ale póki co, nie ma co rozpaczać, tylko wziąć się w garść, dieta i ćwiczenia na 100%! Nie ma lipy, hihi... :P
Zauważyłam, że jest wyzwanie "Callanetics codziennie przez 2 tygodnie". Dołączyłam do niego, jutro będzie pierwszy dzień. Początkowo chciałam ćwiczyć co drugi dzień. Marsz i Callanetics na zmianę, ale teraz przez 2 tygodnie będę ćwiczyć i chodzić minimum 30 minut.
Byłam wczoraj u znajomej fryzjerki, położyła mi kolor na włosy. Miałam już masakryczne odrosty. Ostatni raz miałam farbowane włosy w lutym, więc możecie sobie wyobrazić jak to paskudnie wyglądało. Ja strasznie nie lubię chodzić do fryzjera. Normalnie jestem wynudzona jak mops po wizycie w salonie. Sama nie potrafię sobie położyć farby, zawsze mi wyjdzie coś nierówno albo pół szyi ubrudzona. Wcześniej nie chodziłam do tej znajomej, bo ona dopiero co się uczyła. Skończyła szkołę i praktyki, teraz jest gdzieś na stażu. Kolor świetnie położyła, więc prawdopodobnie będę jej stałą klientką :)
Dzisiaj (a raczej już wczoraj) miałam 3 serię lasera. Bolało bardziej niż ostatnio ale podrażnienie zeszło po jakiś 3 godzinach. Nie jest to przyjemny zabieg, ale myśl, że nie będę już miała włosów na brodzie, jest silniejsza - zaciskam zęby, łza się w oku kręci ale wytrzymuje. Ze względu na lato 4 sesja odbędzie się dopiero pod koniec września. Miejsce, które było poddane laserowi, nie można opalać. A wiadomo, jak to w wakacje. Chciałoby się nad morze czy chociaż tak po prostu wystawić dupkę czy ryjek na słoneczko, prawda? Kosmetyczka stwierdziła, że tak będzie lepiej i bezpieczniej dla mnie.
I to chyba byłoby na tyle... Dobranoc i do jutra (dzisiaj).
Caffettiera
27 czerwca 2015, 17:07Urlop jest po to, żeby się rozluźnić, takaże kilka wpadek nic nie psuje a teraz wracamy na dobry tor :)
karolaa1987
27 czerwca 2015, 23:10Oj tak, tak... wracamy i to pełną parą! Pozdrawiam :)
Bezradna1995
27 czerwca 2015, 11:30Dwa tygodnie codziennego call.. może byc ciężko ale jak się nie spróbuje to sie nie dowie :D Może i ja się go podejmę. Dla mnie 4 tygodnie bez swojego.. dla mnie to długo. Wracaj do wzorowej dietki ! :*
karolaa1987
27 czerwca 2015, 23:11Wyzwanie podejmuję i mam nadzieję, że wytrwam! Jestem dobrej myśli :)
new_balance
27 czerwca 2015, 08:39Powodzenia w powrocie na dobre tory :) Mnie też to czeka, ale damy radę :)
karolaa1987
27 czerwca 2015, 10:23Pewnie ze damy rade :) "bo jak nie my, to kto?" :) jestem dobrej mysli :)
new_balance
28 czerwca 2015, 08:49Lubię to piosenkę :) Daje moc!