Mój sobotni dzień oszukańczy wcale nie był chyba taką rozpustą, hi hi. Mój brat budowal altanke u siebie na działce. Poszliśmy z Małżem z pomocą. A jak działka to oczywiście grill. Zjadlam schabika, kiełbaske, chlebek (znalazlam taki bez białej mąki i z dodatkiem siemienia lnianego-pycha). Wróciliśmy ok 17, szybkie odświeżenie a potem na koncert Eweliny Lisowskiej. Po drodze wszamałam loda :D na imprezie zaliczyłam jedno piwko i jedną serie moich ulubionych brzoskwiniowych shotów, mniam :D na powrocie dałam się namówić na kebaba durum. I to wszystko z moich wyskoków.
W piątek byłam z Małżem na marszu, 9 km ze średnim tempem niecałe 6 km/h. Całkiem nieźle. Potem jeszcze babington. Rano myślałam że z łóżka nie zejde ale po krótkim rozciąganiu wszystko było ok :)
new_balance
26 czerwca 2015, 07:36Widzę, że i Ty nie pisałaś od kilku dni. Co u Ciebie? Skończyło się tylko na jednym cheat dayu? Bo u mnie słabo...
karolaa1987
26 czerwca 2015, 15:47Urlop, @ i Małż w domu to niezbyt sprzyjające warunki do diety. Wszystko opisze w jutrzejszym wpisie. Dziś ostatni dzień, w nocy Małż jedzie.
Caffettiera
21 czerwca 2015, 17:37No to przyjemny dzień :)
Bezradna1995
21 czerwca 2015, 16:00Cieszę się, ze wypad byl udany! A pogoda dopisala? U mnie na przemian deszcz i slonce. Wczoraj udało mi sie wyrwać na dłuższy spacer z psem i ze swoim ale delikatny deszczyk Nas nie ominął.
karolaa1987
21 czerwca 2015, 16:24Pogoda w kratkę, troche słońca, trochę deszczu