Dzień 37
No dzisiaj dałam czadu....ruchowo..w ogódku plewiąc i przekopując spędziłam 5 godzin z dwoma krótkimi przerwami. Później zaliczyłam 48 minut biegu i 10 minut spaceru paląc łącznie 500kcal...zjedzonych mało bo ok 1400kcal w tym dwie porcje białka serwatkowego i dwie kapsułki cla+l-karnityna z zieloną herbatką.
Jestem padnięta ale szczęśliwa bo sadełka napewno trochę spaliłam a i mój skalniaczek uporządkowany i kwiatuchy w końcu posiane w tym roku zaszalałam ze smagliczką:)...to tylko podblokowy ogródeczek ale cieszy oko a ja uwielbiam grzebać w ziemii. Jutro badanie kontrolne usg..wrrr jak ja nie lubię tam jeździć a w piątek spotkanie z moją onkolog...wrrrr już chcę mieć to za sobą i mieć znowu spokój przez jakiś czas...choć w czerwcu jeszczez kolejne badanie i dwa dni w szpitalu...najważnijesze że czuję się dobrze więc napewno wszystko jest ok:)