Może dlatego, że sądzę, że oni myślą, że nie powinnam tyle jeść- przecież jestem gruba- powinnam żyć powietrzem i wodą
Dziwna sprawa, ale jedzenie przy ludziach sprawiało, że czułam się jak małe prosię. Tak jakby to co jem od razu wchodziło mi z gardła w tyłek i powiększało mnie na miejscu o jeden rozmiar. No chyba, że jadłam jabłko, wtedy sądziłam, dla odmiany, ze oni myślą, że ja w końcu wzięłam się za siebie i jestem na diecie- nie ważne, że przed chwilą wciągnęłam górę żarcia- tego nikt nie widział A co gorsza, teraz kiedy po prostu jestem wkręcona w zdrowe żarcie po całości i widzę jak dziewczyna moich rozmiarów poprzednich, a nawet moich teraz zamawia śmieciowe żarcie, myślę to samo, co oni o mnie myśleli... A jednocześnie rozumiem, że ma nieodparta ochotę, że chce poczuć ulubiony smak, że będzie miała poczucie winy, albo...że nie rozumie, że jest aż taka, widzi siebie inną, może i gruba, ale nie aż tak, jak to widzi świat i jak odczuwa jej otłuszczona wątroba, obciążone stawy, serce...
Wstydzę się jeść przy ludziach...słodycze i śmieci, bo wstydzę się, że pomyślą o mnie "Słaba, zaraz znów przytyje, to było do przewidzenia. " Hm... jak ja się strasznie skupiam na tym co ludzie pomyślą. Typowa lwica hahahaha chcę być w centrum zainteresowania, ale jako szczupła królowa, mająca władzę- choćby i nad sobą tylko
dziiiik
28 lipca 2015, 23:46Ja tez się wstydzę jeść przy innych, a z kolei jak jem sama to zawsze mam poczucie, że teraz mogę trochę oszuka (siebie naturalnie), bo i tak nikt się nie dowie.. głupota, ale siedzi w człowieku. No ni, ważne się trzymać i jeść w zgodzie ze samym sobą. Pozdrawiam :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 23:48O tak, to tę przypadłość i ja mam ale od dwóch tygodniu już prawie próbuje nad nią zapanować. Kiedyś się już udało, to mam nadzieje, że mądrzejsza o doświadczenie, dam rade i teraz. Ale doskonale wiem o czym mówisz :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 23:49hahahahah a tak na marginesie, jak ja bym jadła w zgodzie ze sobą to podstawę mojej diety stanowiłaby czekolada :D
saga86
28 lipca 2015, 22:24Nie przepadam jeść w biegu jak idę, coś robię, więc tego nie robię, ale w takich miejscach jak restauracja czy inna jadłodajnia dlaczego nie po to są te miejsca, ale jest takie miejsce może ze względu na moje przekonanie co do tego jedzenia, czyli znana sieć restauracji ze śmieciowym jedzeniem, gdzie właśnie jakoś przebiegają mi myśli, że nie powinnam jeść no i ostatnio tam nie jadałam ewentualnie kawa :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 22:47A nie, no reatauracja mnie nie peszy, to prawda. Te znane jadłodajnie hahahaha, podobnie jak Ty. Kawa, no i bywało, że kusiłam się na loda :) ale lód tak strasznie tłusto nie wygląda :D
Kaska81
28 lipca 2015, 21:10ja też sie wstydziłam, pomimo że byłam chuda jak patyk więc nie wiem od czego to zależy :P
karaluszyca
28 lipca 2015, 21:30Od tego chyba jak sami siebie postrzegamy. Ja nie lubiłam jeść przy ludziach, bo sądziłam, że o mnie pomyślą "gruba i je", szczupłe dziewczyny może myślą, że o niej myślą (co za finezyjna składnia hahahaha) " Jak będzie tak jadła, to się roztyje" :D Nie wiem...czym jestem szczuplejsza, a przecież jestem ciągle jeszcze gruba, tym łatwiej mi jeść kiedy inni patrzą.
aluna235
28 lipca 2015, 17:06Ja nie wstydzę się jeść przy ludziach,tylko nie lubię jak idę ze znajomymi oni czekają aż zamówię pierwsza, bo ja jadam inaczej.nie lubię obłudy i oszukiwania przy stole, "ojej, jaka duża porcja, jak dużo papierki itp albo ja tylko to,bo się odchudzam, a przy innej okazji je,sorry żre bez opamiętania. Wieczorem poszłyśmy z koleżankami na piwo, było coś na ząb.jedna z koleżanek mówi potem do mnie "wiesz, jak wróciłam do domu to już nie jadłam kolacji bo byłam taka zmęczona "Zapomniała dodać, że zjadła na obiad pół kurczaka,a potem dużą pizzę.nie lubię oszukiwania a co o mnie pomyślą to mnie nie obchodzi, już nie...
karaluszyca
28 lipca 2015, 18:43ja nie lubię jak ktoś robi to o czym piszesz- nie, nie ja tylko pół ciasteczka, ja całego nie zjem, no niech ktoś zje ze mną na pół (imieniny w pracy), a kiedy akurat nikogo nie ma i się ją przedybie na tym jak upycha ze dwa takie, to odwraca się do okna i udaje, że nic nie ma w buzi :) to śmieszne i smutne. I mnie to wkurza i to rozumiem.
agulek1978
28 lipca 2015, 15:24Też nie jem przy ludziach.Boje się,że sobie pomyślą...taka gruba i jeszcze się obżera....
UnOpened
28 lipca 2015, 12:51Też tak kiedyś miałam. Ale przeszło mi na studiach kiedy stałam się bardziej otwarta na ludzi i pewniejsza siebie. Jak szłam na zajęcia robiłam sobie surówki, kroiłam warzywa i owoce w kawałki i koleżanka zawsze mi mówiła, że fajnie, że robię sobie takie jedzenie i że też by chciała ale jej się nie chce. :) Miałam świadomość, że to zdrowe jedzenie i nie miałam sama sobie nic do zarzucenia. A i samopoczucie miałam lepsze, tak jakbym była najedzona ale niewielkim kosztem :). Też nie jestem idealna ale rzeczywiście, jak widzę sporych rozmiarów osobę, która je fast foody na potęgę- to mnie szlag trafia. Albo mam taką znajomą, która w ciągu tygodnia stara się jeść zdrowo- bo się odchudza. A w weekendy razem z przyjaciółmi robią sobie dni dziecka i kupują masę niezdrowego żarcia. Tych dni dziecka ma wiec w ciągu miesiąca sporo. :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 13:54hahahah, dokładnie. Przypomniałaś mi o takiej znajomej ze studiów, która ogólnie nie paliła, ale przy piwie już tak :D
hacziko97
28 lipca 2015, 09:52Miałam dokładnie to samo z tą różnicą, że wstydziłam się jeść czegokolwiek. Teraz nie jem śmieciowego jedzenia, a ze spożywaniem zdrowego jedzenia w restauracjach już nie mam problemów. To chyba mija wraz ze spadkiem wagi. Jednak podobnie jak Ty ja także zwracam uwagę na otyłych ludzi jedzących niezdrowe fast foody czy słodycze, ale potem sobie myślę, że to ich życie i ich sprawa jak wyglądają. Czasami im jednak zazdroszczę :( A i tak moim większym problemem niż jedzenie było kupowanie ciuchów, w sumie nadal jest :o mam wrażenie, że jak idę do kasy z bluzką w rozmiarze S czy w spodniach 36, a nawet 34, sprzedawczyni pomyśli jak ja się w to mieszczę. Trochę chore :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 10:18Cos w tym jest z mniejszymi rozmiarami. Ja tez początkowo czułam się dziwnie w ogóle w chodząc do sklepów, gdzie nie ma nic powyżej XL i miałam wrażenie, że patrzą na mnie z wyrazem politowania i tylko czekają, żeby mi powiedzieć, że to nie jest rozmiarówka dla mnie. Teraz już wiem, że to tylko wrażenie, one najczęściej maja mnie w tyłku, albo je drażnię, kiedy oglądam , poprzekładam i nic nie kupie :D Co do otyłych - ja nie zazdroszczę, w ogóle, bo wiem, że dla nikogo to nie jest dobra sytuacja. Ani fizycznie, ani psychicznie. A śmiech, nie zawsze oznacza szczęście.
patih
28 lipca 2015, 09:37są plusy tej sytuacji, jesz zdrowiej :)
emlu83
28 lipca 2015, 07:11Ty się wstydzisz jeść przy ludziach słodycze i śmieci. A ja w ogóle wstydzę się jeść, nawet owoce. Kiedyś szłam ulicą i jadłam chyba maliny (albo borówki - nie pamiętam) i usłyszałam starszą kobitkę, która mnie mijała "Taka gruba i jeszcze je"... A co ja powietrzem mam życ? I tak się jakoś wtedy zraziłam, że w ogóle przestałam jeść na mieście. Na śmieciowe i tak rzadko chodziłam, więc nie ciężko mi było z tego zrezygnować. Gorzej z całą resztą. Więc na ulicy nie jem. A kilka tygodni temu napychałam się w domu.
karaluszyca
28 lipca 2015, 09:10ja na początku tez zupełnie nic, a jak cos zamawiałam, to nigdy gdzieś, tylko w domu.