Dla Kuli.Anuli z serdecznymi pozdrowieniami :).
Nie oszukujmy się - każdy lubi słodycze. Ja też. Zastanawiałam się, jak sobie poradzić i pogodzić dietę z umiłowaniem słodkiego. Według diety powinno być jedno ciasteczko lub cukierek od czasu do czasu. Ale człowiek łapczywy i po tym jednym... wskakiwał następny cukierek, czekoladka, batonik. I tak bez końca. I, niestety, bez opamiętania, a najgorsze, że bez poczucia nasycenia. Przeanalizowałam swoje zachcianki cukiernicze i spróbowałam czegoś zupełnie innego. "Bomba słodkościowa" to idealne dla mnie rozwiązanie. Nie wiem, co na to dietetycy, ale u mnie działa perfekcyjnie. Kiedy czuję, że przyszedł czas na słodycze, idę do sklepu i robię sobie raj :). Wrzucam do koszyka wszystko, co oczy by zjadły. Uwielbiam słodkie desery - jogurty, serki, gotowe budynie. Zwykle zabieram ich z 6-8. O taaaak. Brzmi przerażająco, a to jeszcze nie koniec. Do tego batony, ciastka z galaretką i ubóstwiane przeze mnie wafle z karmelem. Czekolada mleczna... Mniam!!! Zabieram to wszystko ze sobą do domu i zaczynam ucztę. I tu przerażenie jeszcze rośnie, bo metodycznie to wszystko jem. Tak, aż mi słodkość bokiem wylezie. Najważniejsze to, że w głowie nie mam dzwonka "Olaboga, tak nie wolno!", tylko "Dziś dzień luzu i dyspensy, więc proszszszsz - do woli!". Nie daję rady zjeść tego co nakupiłam, bo ileż można na raz wciągnąć słodkiego??? W najdalej połowie moich zbiorów cukier czuję już wszędzie. Śmieję się, że wręcz krystalizuje na zębach ;). I to jest ten moment, kiedy mam DOŚĆ! Więcej nie potrzebuję i nie chcę. Wiem, że to bomba kaloryczna, ale trudno. Efekt taki, że słodyczy jem tyle, ile wyszłoby mi ze zwykłego podjadania, a jestem nasycona i mam dość na kolejny miesiąc, półtora. Waga tego nie odczuwa. Wracam następnego dnia, jakby nigdy nic, do zbilansowanego żywienia. Z powodu Bomby słodkościowej nie robię żadnych głodówek, żadnych "kar", nic. Pomiędzy napadami "Bomby" właściwie słodyczy nie jem. Uczucie nasycenia jest tak silne, że nie mam ochoty. Może dietetycy złapaliby się za głowę. No trudno, u mnie to działa. Nobody is perfect :D.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
roadbumpy
27 września 2012, 12:54najgorsze jak po takim jednym dniu chce się takich dni więcej... ja jak złapie "ciąg" to potrafie 3 dni pod rząd sobie tak "pozwalać" a to już niestety na wadze wychodzi. Bardzo lubie Twoje wpisy, czuję jakbyś pisała to co ja myśle. Pozdrawiam
artosis
27 września 2012, 00:22Mam dokladnie tak samo - moze to sekret do utraty 30 kg :D dzis wlasnie mialam taki dzien ,ale w sumie wybralam lepiej niz ostatnio - czekoladagorzka z orzechami i chipsy o nizszej zawartosci tluszczu na paczce wyszlo 5 g tluszczu mniej niz na zwyklych paczuszka 25 g , kilka potrzeba aby nasycic moje spragnienie.Moje bomby kaloryczne zazwyczaj pojawiaja sie przed terminem@ wtedy jaoos nie umiem sie bronic.Nastepnego dnia jak ty wracam do diety bez zadnych nagan , glodowek i zadreczania samej siebie.Rok temu takiebomby trwaly u mnie czasem tygodniami zwlaszcza w miesiacach jesienno -zimowych ,a teraz jeden dzien wystarczy i mam dosyc pozniej biore sie do roboty i do przodu.Nie sama dieta zyje czlowiek :D. Ja bym niemogla zjesc kostki czekolady i powiedziec stop -niestety :D gratuluje sukcesu i pozdrawiam
CoMaKota
25 września 2012, 19:38bo grunt to znalezc metode na siebie! :) ja na szczescie za slodyczami nie przepadam.. jedynie co ze slodkosci jadam to wlasne wypieki i czekolade sporadycznie, za to za pikantnymi to przepadam.. wszystkie swinstwa typu chipsy - uwieeeeelbiam.. i walcze z nalogiem.
ankaper1967
24 września 2012, 10:57Fajny sposob na zabicie ochoty na slodycze. Podoba mi sie. Tyle ze ja nie jadam kupnych slodyczy a moje wlasne wypieki, ktore zreszta uwielbiam tak samo piec jak i jesc. Napieke sobie ciast i zobaczymy ile dam rade pochlonac, az mi sie zacznie cukier krystalizowac na zebach. Pozdrawiam.
AnnaJustynaa
22 września 2012, 16:27ja jeszcze niedawno też tak wyglądała, ale teraz te rozpustne dni to dni jedzenia sorbetów z Grycana głównie ;) zdarzają się częściej, no ale te jak w 100ml jest 80 kcal to chyba można ;)
kula.anula
21 września 2012, 22:04:))) Dziękuję bardzo. I kolejny superowski i wartościowy wpis. Miałam rację. Pamiętników jest tutaj tysiące, a każdy jest inny bo prowadzą go różne osoby. Myślę, że pamiętniki prowadzimy przede wszystkim dla siebie, ale jeżeli przy okazji komuś pomagamy to jest naprawdę super. Twoje wpisy są fajne bo nie piszesz co zjadłaś (wszyscy wiemy, że na diecie to sałata, sałata, sałata he he) ale napisałaś jak się czujesz i jakie masz swoje sposoby na utrzymanie wagi. Wielkie dzięki:) Uf ale się rozpisałam. A co do tych słodyczy to chyba dobra metoda bo słyszałam, że w którymś kraju w Europie jest trend, aby dzieciom dawać słodycze tylko raz w tygodniu do woli, więc coś w tym jest, a jeszcze jak działa. No pozdrawiam, pa pa:)