Bo ileż to czasu trzeba żeby boginię przypominac chocby z cienia.....
Taka maleńka rezygnacja...
Maleńka bo już bez tej pierwszej euforii.Ale trwam dzielnie w diecie.Może w diecie to źle powiedziane.Po prostu pewne rzeczy jeśc przestałam a inne zaczęłam. Okroiłam porcje posiłkowe radykalnie i zaczęłam postępowac wedle babcinego porzekadła " śniadanie jedz sam, obiadem dziel się z przyjacielem a kolacje oddawaj wrogowi"
Jak na razie dobrze na tym wychodzę ;)
Tylko ...... kiedy będzie widac rezultaty gołym okiem...????
inesiaa
13 stycznia 2014, 18:54Kryzysy sa i musimy je jakos przezyc...pracuj dalej nad swoja sylwetka a milo Cie zaskoczy:) jeszcze troche;)
sillette
13 stycznia 2014, 18:44Oby efekt byl jak najszybciej :), powiem Ci, ze tez mam taki mini kryzys i chwile zwatpienia. Ale trzeba wytrwac.