Dzisiaj basen zaliczony. Pierwszy raz od chyba roku. Znajomy ratownik do mnie podszedł i nie ukrywał zdziwienia co do mojej sylwetki. Delikatnie stwierdził, że jak weszłam to mnie nie poznał, bo zawsze byłam taka wysportowana, (nie zawsze, ale on mnie tak zapamiętał). Troszkę mi głupio było, bo kiedyś, parę lat temu mnie podrywał, a tu teraz taka foka ze mnie :) No cóż, jakoś trzeba zacząć. I tak nie było źle, bo myślałam, że z pływaniem będzie kiepsko, a tu miła niespodzianka. Przy kraulu nie męczyłam się wcale, oddychałam jak zawsze co czwarty raz, grzbietem i krytą żabką też spoko, więc jestem zadowolona. Kondycja nienajgorsza.
Kupiłam sobie nowe klapki i okularki na basen, jutro idę znowu. Chciałam też sprawić sobie nowy strój kąpielowy, ale we wszystkich wyglądałam jak wieloryb, więc sobie podarowałam. Zgubię parę kilo i wtedy coś ładnego sobie sprezentuję.
Jedzonko średnio, ale postaram się racjonalnie ograniczyć świństwa.
Buziaki dla Was, dobrych dusz. Powodzenia w działaniach.
Ps. Madziu, bądź tutaj ze mną i jak najwięcej spacerów.
kasandra1974
10 października 2017, 18:28Jestem! Niestety spacerek odpada, leje jak z cebra
kallimaa-2
11 października 2017, 08:19Spacer w deszczu brzmi romantycznie, ale tylko w książce
andula66
9 października 2017, 20:06Super że zaczęłaś chodzić na basen kilka kg mniej i będziesz lepiej wyglądać i się czuć trzymam kciuki i pozdrawiam
kallimaa-2
10 października 2017, 07:48Dziękuję za wsparcie, na to właśnie liczę :*