długo nie pisałam, bo jest mi nadal ciężko w życiu, ale nie daję za wygraną, codziennie wysyłam kolejne cv, przeszukuję ogłoszenia o pracę, staram się nie załamywać, co jest bardzo trudne, w szczególności, ze nie mam nikogo by o tym pogadać, na szczęście mam panią psych, która po raz drugi mnie widziała po wakacjach i która poszła mi na rękę i powiedziała, ze jak nie mam teraz kasy, to ją to nie obchodzi, ważne że kiedys ja spłacę powolutku, a teraz najważniejsze że pracuje nad sobą i nad swoim życiem. jestem jej bardzo za to wdzieczna.
poza tym, jeśli chodzi o dietę, to ciężko jest utrzymywać dietę gdy się nie ma pieniędzy na odpowiednie produkty, aqle nie daję za wygraną, raz się zapożyczę, innym razem sprzedam jakąś kamerę, i jakoś wytrzymuje, choć to na długo nie wystarcza.
mam problem, tak jak kiedyś z lodami, tak teraz mam problem z kukurydzą prażoną. tak... niestety... dzisiaj zjadłam ostatnie opakowanie i uroczyscie przysięgłam sobie, że już nigdy w życiu nie kupię kukurydzy prażonej, zapisałam to jako zadanie na kartce, którą oddaję pani psych, na tej na której spisuję "co robię i nie staczam się", tak więc mam to na papierze... myślę nad tym, by spisać na wielkiej kartce rzeczy których mi nie wolno, np lody i kukurydza, tak żebym to przykleiła nad biurkiem i żebym to widziała przed oczyma, aż mi to wejdzie w krew.
kolega N., ten który opiekował sie mną w trakcie operacji i tuż po niej, już długo nie odzywa się do mnie, jak dzwoniłam, to tłumaczył, zę nie chce bysmy płacili za telefony, jak pisałam na facebooku to tłumaczył, zę na fb nie możemy pisać o swoich prywatnych sprawach, tak wiec już upewniłam się, że on poprostu stracił zainteresowanie mną, po tym, jak się do mnie przystawiał,a ja mu odmówiłam kilka razy z rzędu, i mimo tego że on wmawiał mi że to nie to, że on o takie coś się nie obraża i że pozostaniemy przyjaciłmi i że on chce mi pomagać bo czuje taką wewnętrzną potrzebę i nie wiem co jeszcze, ale toe jego tłumaczenia na nic się zdały, bo widzę jakie są nasze relacje... już nie dzwoni, nawet dwa tygodnie mijają i jak do niego dzwonie to znajduje wymówki... no cóż, nie będę się prosić o przyjaźń, nie to nie... poprostu znajdę sobie nowych przyjaciół i znajomych, żaden problem...
wziełam się wreszcie za malowanie, ale jakoś drętwo mi to idzie... obijam się caą noc bardziej niż maluje.... efekt mnie zadowala, ale weny brak... a do 28 mam przesłać zdjęcie obrazu do oceny do jednego czeskiego malarza... no cóż... najwyżej go nie skończę....
miłego dnia...
a na koniec zobaczcie jaki mi wyszedł mój wrześniowy obraz :)
sagru
29 września 2014, 19:56trzymaj się! po ciężkich czasach muszą przyjść te lepsze. trzymam za Ciebie kciuki.
Kaplus
28 września 2014, 20:47Robi wrażenie.
bell3
27 września 2014, 20:04przepiękny
RybkaArchitektka
27 września 2014, 13:02pięknie ci wyszedł ten obraz...kiedyś będziesz żyła z takiego malowania, teraz jeszcze musisz poduczyć i poszlifować się w tym...mqasz naprawdę talent dziewczyno, a uwierz, że nie każdego chwalę jeśli chodzi o rysowanie i jestem bardzo krytyczna.. czy to rysowałaś z jakiejś fotografiia/?
kalinagryz
27 września 2014, 16:21tak, z foto ktore znalazlam w internecie, malowalam farbami olejnymi, wiem ze ludzie krytykuja jesli ktos maluje z fotografi, ale ja sie tym nie przejmuje :-)
RybkaArchitektka
27 września 2014, 16:44nieważne, że z fotografii...maluj dalej
hanka10
27 września 2014, 11:29Trzymaj się ! szkoda że nie masz tam nikogo bliskiego, bo faktycznie rozmowa z kimś bliskim daje wiele energii w przezwycięzaniu problemów. Najważniejsza jest wytrwałość. Trzymam kciuki za rozwód z kukurydzą prażoną :)!!
Imariola
3 października 2014, 23:27Hej super jest Twój pamiętnik. Masz niesamowity talent, powinnaś cały czas siedzieć z pedzlem ! W koncu Cię ktoś doceni! Pozdr