od 7 rano jestem na nogach, od wczoraj siódmej rano.... najpierw poszłam z Z. do szpitala na szukanie pracy, a tu mi numer odwaliła, gdy weszłysmy i security zapytała gdzie idziemy to Z. szczerze odp że szukamy pracy.... no i nas wyprowadzono za drzwi i już wstępu do szpityala nie było.... potem pojechałyśmy do oaed-u, urzędu pracy, zapytałam o pracę, powiedzieli ze mam przyjść w następną środę to mi dadzą jedną pracę.... ok... poszłam dalej zapytać o pracę za granicą, a tam mi dano dane , stronę internetową i opowiedziano co mam zrobić i jak, żeby zacząć kożystać z ogłoszeń zawartych na tej stronie, chodzi o pracę w całej europie :)
potem wyszłyśmy, z kupą kartek i zapisków w rękach, Z. pojechała do domu, a ja poszłam na spacer po Jumbo, ale odechciało mi sie, gdy stwierdziłam że tam wszystko to samo widzę za każdym razem, więc wyszłam, wróciłam do domu, wchodzę i widzę, ze mam dzwoniła na domowy!!! półtora miesiąć około się nie odzywała!!! próbuję do niej zadzwonić ale daje mi tylko dziwny sygnał, to przestałam, zaczęłam gotowanie obiadu, gdy przyszedł sms, żę przysłała mi 200 euro..... kropla w morzu potrzeb, ale lepszy rydz niż nic.... wsiadłam w autobus i pojechałam odebrać pieniądze z western union. wróciłam przechodząc po najważniejszych sklepach i aptece. kupiłam żelazo w tabletkach, tanipo mi wyszło, bo jakieś 3.5 euro. multiwitaminy, były w przecenie z 11 euro na 6, :) tak że świetnie się trafiło. kupiłam też kilka filetów rybnych do zamrażarki, aby mi nie brakowało podstawowych produktów potrzebnych do mojej diety. kupiłam kilka ziemniaków i pierś z kurczaka w przecenie. także wyszło mi dosyć tanio dzisiaj, szczęście mi dopisało :) dojechałam do domu i poszłam z rachunkami zapłącić za mieszkanie po dwóch dniach spóźnienia :) oczywiście nie obyło się bez przeszkód.... włąścicielka doszukiwała się różności, aż w końcu dała za wygraną i wróciłam do domu z jednym kłopotem mniej...
siedząc przed tv jakieś pół godzinki doszłam do wniosku ze wyjdę z domu.... spakowałam 5 obrazów mojej roboty i pojechałam na Monastyraki... musiałam walczyć z własnym strachem.... z wielki bólem stanęłam w pewnym mijejscu, z dala od innych sprzedawców, po czym rozstawiłam swoje malunki i dałam sobie za cel ustanie tam z godzinę :) oczywiście stres miałam przewielki.... no ale udało mi sie :) i nawet jakiś chłopak z wyspy Naksos, o ile dobrze pamiętam, zaproponował mi współpracę, chciał bym mu namalowała kilkadziesiąt malutkich identrycznycvh obrazkó na płótnie, a on to kyupi i będzie sprzedawał na wyspie u siebie w sklepie.... chiwleczka radości, zwątpienie we własne możliwości aż w końcu odmówiłam współpracy z powodu braku umiejętności..... no ale liczy się że ktoś zagadał, jak na niecałą godzinkę stania tam między spacerującymi turystami, to i tak był to sukces :)
a teraz wieczór... miałam iść na kawę, na spotkanie z innymi rowerzystami, ale po drodze zaczął padać deszcz więc szybko wróciła do domu.... a tu ,nie naszło, ze ja przecież mam zdawać egzamin z greckiego w maju!!!!!! co za skleroza!!!!!!!!!!!!!!! popytałam mojej byłej nauczycielki, poprzysyłałą mi lmiki do stron, dowiedziałam się wiele, spisałam wszystko na papierze i jaki wniosek wyciągnęłam na sam koniec? że to wszystko jest niemożliwe po pierwsze bez pieniędzy a po drugie w tak krtkim czasie..... kolejny egzamin będzie we wrześniu.... czy zdołam zdobyć kasę na uwierzytelnienie świadectwa z liceum, na apostille, na przetłumaczenie na grecki i na zapłacenie 80 euro aby móc przystąpić do egzaminu???????? jeśli chpodzi o termin majowy to już pewne że nie dam rady.... a jeśli chp0dzi o wrzesień to też cienko to widzę, gdyż już musiałabym zacząć, a kasy jak nie miałam tak nie mam.... kolega N. co mi obiecał , ze mi pomoże w tym, jakoś stracił zainteresowanie mną, gdy po raz kolejny dałam mu do zrozumienia , że się z nim nie prześpię.... teraz to ja do neigo się odzywam , a on ma wymówki w stylu "a to kuzynowie przyjechali" a to"pracuje nadgodziny".... mówi że przyjdzie wieczorem, a potem nie przychodzi ani nie dzwoni że nie przyjdzie... nie tak jak kiedyś.....
no cóż, w takim razie egzamin najwyraźniej zdołam zdać w przyszłym roku albo i wcale..... szkoda że w cv liczą się tylko dowody, ze nikt nie wierzy na słowo.... szkoda.....
tyle się dzisiaj działo, a ja nadal mam tyle energii , że aż sie sama sobie dziwię, to chyba zasłóga tych witamin :)
jest 4:23....
no cóż... DZIEŃ DOBRY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nivea35
18 kwietnia 2014, 10:56kochana po burzy zawsze nadchodzi słonce.tak tez będzie u ciebie.u mnie tez tak samo z kasa jak u ciebie ale czuje,ze odchudzanie ktore na dobre podiełam niedawno doprowadzi do dobrego i ze niedlugo znajde prace.wystarczy stracic kilka kilo,zmienic styl ubierania i bedzie dobrze.
iwonia8
18 kwietnia 2014, 08:05Kochana, cieszę się, że zaświeciło dla ciebie słoneczko. Wykorzystaj to i nie daj się depresji. Będzie tylko lepiej. Pozdrawiam