Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kilka pomysłów na tytuł


długi wpis... w oczekiwaniu na @... przerwa od pisania ale nie od czytania... rocznica ślubu... brak czasu... walka ze sobą... problemy z formą... papierosy... czerwony księżyc... rajstopy... zimno... sałata... jutro ważenie i wiele innych...

.

nie pisałam chwilę bo dni są coraz krótsze i niestety doba też jakby się skróciła ale wydłużył się głodny wieczór a ma być coraz gorzej (szloch)

.

ale czerwony księżyc przez przypadek widziałam bo musiała do łazienki wstać :D

.

ostatnio ciągle mi zimno, ogólnie zmarźluch się zrobiłam ;( koleżanka z pracy ma frajdę po wypomina mi jak w zeszłym roku wyzywałam że ma otworzyć okno i nie odkręcałam grzejnika który mam za sobą a teraz grzejnik idzie na ful a ja marudzę że ma zamknąć okno ]:>

.

nie walczę o ubytek kg ale o utrzymanie wagi z którą czuje się nawet dobrze a co najważniejsze skończył się problem z kupnem ciuchów, każde wejście do sklepu może zakończyć się zakupem a nie płaczem... ja Kasia kupuje rajstopy bez dużego klina i chodzę w sukienkach (w sobotę kupiłam sobie nowe 2), jeszcze nie dawno nie miałam się w takie z klinem bo mam masywne nogi i brakowało materiału na dupę :PP

w końcu zatęskniłam za zieleniną i przeprosiłam się z sałatą dzisiaj w pracy :D

.

podjęłam decyzję że 5-6 razy w tygodnie będzie aktywnych choćby waliło się i paliło bo tylko tak spalę swoje wybryki i już! :D

w sobotę dreptałam rano do sklepu i zaczęłam komponować ze może jednak nie będę biorąc bo zimno i będzie padać zatem w skoczę na stacjonarny i pedaluje w domu... wracając zmieniłam zdanie i jednak wskoczyłam w getry i potruchtałam... po wyściu kolejna walka wracać czy nie bo kropi potem wracać bo coś mi nie idzie się męczę a na koniec ponowna walka ze sobą zrobić 10 czy 12 km w ostatniej chwili podjęłam decyzje że 12 km i na 11 była kolka i ból żołądka i myśle że wraca... ostatni kilometr to bieg pod wiatr i wyzywanie że jednak trzeba było zakończyć na dyszce...

.

dziś było ok 4 km spacerkiem po lesie i szukanie grzybów a potem 7 km truchtem i nowu miałam pod górkę i dziwne myśli że nie dam rady ale truchtałam dalej w pewnym momencie złapałam fajny rytm i już myślałam że nawet uda mi się pobić życiówkę na 5 km ale rozwiązał mi się bucik i rytm szlak trafił :( ale truchtałam dalej i dałam radę

.

wczoraj wskoczyłam na stacjonarkę i popełowałam 30 minut, natomiast dziś potruchtałam troszkę i zrobiłam delikatnie ponad 10 :p

ostatnio forma mnie opuszcza powodów jest kilka m.in. popalam znowu, na dworze jest dość wilgotno i muszę się porządnie rozbiegać aby nabrać rytm... do tego jakoś mięśnie nie chcą ze mną współpracować jakby uda nie były moje, ale nie zamierzam się poddać, wiem że jak przestanę biegać to już nie wrócę (pomysl)

.

czekam na @ i jestem pewna że przybędzie... nie mam na tyle szczęścia aby zaskoczyć... tutaj powinien pojawić się płacz ale jakoś przyzwyczaiłam się do porażek i że jestem beznadziejna!!! 

.

w sobotę teściowie obchodzili 30-tą rocznicę ślubu i była mała rodzinna imprezka... ja to chyba nigdy nie będę mieć nawet pierwszej (szloch)

.

menu z soboty

- kawa, herbata

- alkohol, sok jabłkowy

- woda, mirinda grejpfrutowa

- jajecznica, pomidor

- sałatka, chlebek

- domowy boczek i kiełbaska, bigos, faszerowane jaja, sałatka

- ciasto

.

niedzielne menu:

- kawa

- woda, mirinda grejpfrutowa

- kanapki, serek ze szczypiorkiem

- ryż, pierś z kuraka, sos grzybowy

- ciasto, wino

- prażynki, orzeszki solone

- coś na kolacje ale nie pamiętam co

poniedziałkowe menu

- kawa, herbata

- wino

- woda

- kanapki

- kefir

- ciasto

- kluski z mięsem + cebulka i buraczki

- amur w koperku z grilla w folii

.

dzisiejsze menu:

- kawa z mlekiem 0,5x2

- herbata z cytryną

- woda

- kanapki (chleb w jajku, sery, wędlina)

- koktajl (mleko, jogurty, banan, jagody)

- mix sałat, pomidor, ogórek, papryka, cebulka + dresing (cytryna, olej, sól, pieprz, cukier)

- żurek z jajkiem + grzanki

- crunchy, rodzynki 

- nie wpadło ale coś czuje że wpadnie jeszcze drink lub wino oraz orzeszki

  • spelnioneMarzenie

    spelnioneMarzenie

    29 września 2015, 20:24

    mysle, ze jak mniej jemy, to nie ma nas co grzac, dlatego zimno ;-) to mialas szczescie z tym ksiezycem, ja specjalnie wstalam, ale bylo strasznie pochmurno :( swietna aktywnosc! super sprawa z sukienkami ;-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.