No cóż, nie mogło by być tak pięknie.
Kiedy pisałam o ćwiczeniach dnia 12 nie dopisałam, że słaniałam się na nogach. Myślałam, że to ciało odmawia chwilowo posłuszeństwa, ale okazało się, że cosik się przyplątało.
Pierwsze 3 dni nie ćwiczyłam, bo przy osłabieniu nawet do toalety szłam powłócząc nogami.
Z dietą równie - pory posiłków trzymałam, gorzej z 2 i 3 daniem (mamusine flaczki i gołąbki). Ale porcje nie były olbrzymie. I jedno odstępstwo od reguły - jedna kromka chleba…
Szkoda, że tak się stało, bo choroba i załamanie się na początku tej drogi może mieć fatalne skutki :o( Nie oczekuję też spektakularnych efektów przy najbliższym mierzeniu i ważeniu… :o(
Nic to, dzisiaj wróciłam na właściwe, dietkowe tory. Zaliczyłam też Jane Fondę, chociaż ciężko było. Czuję, że jeszcze powinnam odpoczywać i nie forsować się, bo osłabiona jestem strasznie, ale głowa się rwie ;o)
BTW, pomimo że nie ćwiczyłam tylko w niedzielę udało mi się w łóżku poleżeć. W sobotę był grobing a od poniedziałku kierat przy mojej trójce - ale taki żywot mamy :o)