Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
... życie pracownicze...


... no wiec jestem sobie na chorobowym... a dokładnie zębowym chorobowym... po tym jak x lat temu pan dentysta zepsuł mi szóstke górną doszczętnie -nadejszła wiekopomna chwiła by się problemu pozbyć....

... moment jest akurat idealny... w ramach braków obsady zatrudniono bowiem w mym dziale dwie osoby - faceta T. i babeczkę A. ...z T. zaklikneliśmy po raz pierwszy na naszej trzeciej wspólnej zmianie kiedy sięgając po jeden z folderów traciłam go w klejnoty rodowe. Oczywiście przeprosiłam na co on odrzekł grobowym tonem, że mogę szukać do woli, bo tam i tak nic nie ma ... współczująco odrzekłam, że owszem zauważyłam, no i tak sobie zakwitła nasza piękna współpraca...

...babeczka A. niestety się nie udała... jako osoba bardzo ruchliwa i aktywna zapraszała mnie wielokrotnie na drinka, co zazwyczaj kończyło się próbami wyciągnięcia informacji o tym co może szwankować w moim związku/życiu/pracy... odcięłam się od A. bez bólu i żalu, powoli i delikatnie z dnia na dzień byłam po prostu bardziej zajęta czymś tam...

...A. niestety dostała na mój temat typowego bólu dupy... bóg wie czemu - sama szczupła, długowłosa singielka, zaczęła mi - grubemu trollowi leśnemu powoli zatruwać życie..

...zaczęło się od jej nieustannych skoków hormonalnych - dzień radości, dzień gniewu, dzień płaczu, dzień bycia napalonym, dzień milczenia... ok przeżyję...

...potem zaczęła się faza podbierania mi kolegi T. ... jako, że wierzę w fakt, że człowiek nie przedmiot - ukraść się nie da ani posiadać - dałam jej wolną rękę...  koleżanka A. cechuje się jednak brakiem delikatności kobiecej i to co miało być pogłębianiem koleżeństwa wyglądało raczej jak prehistoryczne polowanie na samca i skończyło się nagłymi i gwałtownymi ucieczkami kolegi T. na jej widok...

...kolejna faza to było typowe dołowanie, moja kawa niedobra, moje żarcie ohydne, moje ciuchy niemodne itp itd. ..tutaj nadeszło niepowodzenie bo na jej zdanie mam i miałam zawsze wywalone do bólu ... kres jej cierpliwości nadszedł gdy po wycieczce do ciepłych krajów rzuciła mi z drugiego końca sali rozpaczliwe - Tyyyy tyyy tyyyy.... po czym po minucie nadeszło zdegustowane - tyyyy nawet nie jestes opalona !!!

... w tym momencie zaczęło się polowanie na drobnostki; mój kubeczek w złym miejscu, raporty włożone pod złym kątem, była nawet awantura o plamę na szafce, którą A. kazała mi zmyć, a co do której się przyznałam z bolącym sercem do bossa przy czym odmówiłam zmycia - A. dostała napadu szału, a ja po cichutku przyznałam bossowi, że to nie plama tylko wgniecenia po drabinie, które to ja ja i jeszcze raz moja wina - przed tygodniem zrobiłam i bezczelnie zwaliłam winę na malarzy...wiec mea maxima culpa ale zrytego pażdzierza się zmyć nie da choćbym nawet chciała..

... boss wysłuchał mnie i innych pracowników szkalowanych przez tego ostatniego kadeta hitlerjugend , głową pokiwał i poprowadził pogadankę z A. po której tzw. rura u koleżanki podległa zmiekczeniu ...   

...A. powróciła do starego trybu psiapsiółki, a ja uznałam że w wyborze pomiędzy spędzaniem z nią czasu a wyrwaniem zęba wole jednak rwać...

... A. oczywiście zaoferowała zastępstwo za mnie przy koledze T. 

...uradowany tym kolega T. wyzwał mnie niecenzuralnie i zaoferował darmowe rwanie całej szczęki...

...waga nadal do dupy ale liczę na poprawę bo ryj mi opuchł i nie mogę jeść , więc może to na dobre mi wyjdzie ...

:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.