Miałam tu wpaść w czwartek w zeszłym tygoniu i się pochwalić, jak to mi dobrze idzie. Jak to już tydzień nie widziałam 63 na oczy. I że w szafie poszukać musiałam spodni mniejszych w pasie.
Coś mi przeszkodziło wpaść, brak czasu, nieogarnięcie, skleroza, no - coś. Potem wściekle zajęty piątek, potem sobotnie porządki przedświąteczne. I pojechaliśmy wieczorem do Ikei po satynową pościel na prezent dla córczęcia i Oswojonego Wikinga.
Za kasami sprzedawano świeżo upieczone, gorace jeszcze, bułeczki cynamonowe. Nieduże. Pachniały szatańsko. 3 sztuki za złotych 5.
Zeżarłam 2 od razu, trzecią w domu.
I !!!!
niedziela 64,1
poniedziałek 64,0
wtorek 64,0
... dopiero dzisiaj zelżało na 63,6
Trawestując klasyka - to tylko trzy małe bułeczki a jakże wielki krok dla ludzkości
tfu! a jakże wielki efekt wagowy
... coraz bliżej święta, coraz bliżej święta, tralala
ze słodkiego mam mięknące pierniczki i będzie sękacz i makowiec dla Pana i Władcy, NIC więcej, daję słowo
tagitelle2
24 stycznia 2017, 05:46mmmm...ale smaczku narobilas tymi cynamonkami.teraz cynamon bedzie sie za mna wloczyl az ''dogoni''...a moze jogurcik z cynamonem to to samo co buleczki ? i nie bedzie trzeba ciasta gniesc...
AAMM4
14 grudnia 2016, 20:41To się nazywa PRZEDSMAK Świąt.
Zabcia1978v2
14 grudnia 2016, 19:46To i tak sporo słodkiego :)
Magdalena762013
14 grudnia 2016, 18:13To faktycznie doświadczenie z tymi bułeczkami mało przyjemne ostatecznie...
KaJa62
14 grudnia 2016, 18:03Sama widzisz, jeden grzech a tyle "nieszczęścia" , niedługo nie będzie można już nic jeść, ha, ha , pozdrawiam
kitkatka
14 grudnia 2016, 17:24Trzeba było kupić pościel w internetach, hi hi hi. Nie wiem dlaczego w polskiej IKEA nie ma pościeli dla dużych ludzi. Pozdrówka