(gwoli wyjaśnienia, mikrotendencja do mikrospadku jakby się zatrzymała, tuszę, iż tylko na trochę)
Ciężki dzień miałam. Ganiany. Rozmawiany. Chodzony. Telefonokomórkowy. Biegany.
Jako przedostatni obowiązek dzisiejszy - dwugodzinne stanie nad głową leniwego informatyka i robienie za harpię. No udało się osiągnąć cel, ale co się nastałam, nagadałam i naharpiowałam (i nawet w którymś momencie złośliwie nakrzyczałam...) - to moje.
Jako ciężar ostatni dzisiejszy i dobijający - utknięcie w koszmarnym korku w centrum. Od ronda ONZtu do hotelu Polonia w 40 minut. Na piechotę byłoby 2 razy szybciej!
Wysiadłam koleżance z samochodu, powiedziałam, że oszaleję, że muszę zrobić coś nietypowego, bo za chwilę pobiegnę z wrzaskiem przed siebie, do najbliższego muru, celem walenia głową w ten mur.
Poszłam sobie do empiku..... przeczytałam gazetę, pooglądałam albumy, posłuchałam muzyki, kupiłam książkę. Zahaczyłam o H&M, co mi szkodzi pogapić się na ładną bieliznę. I, och, niedaleko od desusów zobaczyłam dresowe spodenki. Ale takie, jakich szukam bezskutecznie od dłuższego czasu. Szerokie, luźne, na bardzo szerokiej gumie i z troczkiem w tunelu. I z dwoma kieszeniami z przodu.
Umysł z zadowolenia zapienił mi się, niczym szampan wczoraj. Ręka gwałtownie przebierała po wieszakach. Jest! Jest mój rozmiar, moja M.
W drodze do przebieralni w oczy mi skoczyła krwistoczerwona miniowa sukienka z cienkiej dzianiny. Też znalazł się mój rozmiar. Mniam!
I przed przebieralniami nie było ani grama kolejki.
Sama rozkosz!
Gorączkowo zdzierałam z siebie ubranie. Założyłam portki. Coś nie tak leżą... za dużo ich na biodrze i miedzy udami ... może zły wieszak złapałam? Ratunku..... Obejrzałam metkę. A potem stałam z opuszczoną szczęką jak łyżką od osłabłej koparki.
To JEST M i jest na mnie ZA DUŻE.
DUŻO za duże.
Teraz to dopiero..... ratunku.
Przymierzyłam sukienkę. Pasek stanowiący z nią całość okazał się za dużoobwodowy. W ogóle cała była za duża, w pasie, dekolcie.
Stałam potem przed lustrami kabiny tylko w samej bieliźnie i podejrzliwie oglądałam się z każdej strony. Ja nie widzę różnicy, no, naprawdę nie widzę. Ugniotły mi się te moje niezmienne kilogramy czy co???
Sukienki S niestety nie było. Spodenki S były. Wróciłam przymierzać. Wsadziłam na tyłek, zawiązałam troczki.
I ....... ??????????
Luźne.......
Luźne ?????????????
Podjęłam decyzję - biorę.
Uzasadnienie: lubię luźne rzeczy. Jak dół luźny, to góra obcisła. Lub odwrotnie. A w szafie ostatnio dokopałam się do takich wąskich, dopasowanych w talii bluzeczek.
Wzięłam.
Ps
Przed wzięciem z wieszaka portek w rozmiarze XS zadrżała mi ręka. To byłoby jak bluźnierstwo.
agema4
3 listopada 2009, 11:34Dzięki za zaproszenie do grona znajomych:) A co do 2 szklanek cukru, to ja je dałam na 4 kilo gruszek:) a zjeść się 4 kilo na raz się nie da. Więc myslę, że ten cukier tak od razu w sadełko się nie zamieni:) Pozdrawiam serdecznie.
ewka69
2 listopada 2009, 18:55Dzięki za zaproszenie.A rozmiaru tylko pozazdrościć.Powiedziałam ostatnio koleżance,że jak wejdę w M to będę chodzić przez tydzień z kartką na plecach " jestem szczęśliwa".Śmiała się ze mnie jak wariatka i powiedziała,że trzyma za słowo, hi hi.
mirabilis1
30 października 2009, 21:20o tym imbirze. Odkryłam go /i zapomniałam/ podczas ubiegłorocznych rekolekcji w Tyńcu /apage, nie to, że taka kościółkowa jestem, tylko pomyślałam, że się odnowię duchowo. Nie odnowiłam się i zwiałam przed czasem/, ale ad rem. Żeby nie zamarznąc z głodu i chłodu - popijałam napar: plasterki cieniutko pokrojonego imbiru plus herbata zielona Całośc slodzona miodem. Fakt, ze jakby tak pokombinowac ze skórką z jabłka i goździkami - byłoby jeszcze lepsze. tak do popijania. Bo jak ba zadziałac odtruwająco i odbrzuszająco - to utrzec trza na tarce, zalac wrzątkiem, odczekac 10 min. Przecedzic, zawinąc się w supeł i wypoc:). Trochę piekące jest, ale skuteczne.
Emwuwu
30 października 2009, 09:46To niezły materiał poznawczy dla nas mężczyzn jak myślą kobiety,hi,hi. Facet napisze: przymierzyłem, było za dużo, nie wziąłem!:)) A tu proszę...elaborat!:) Ale to jest piękne!:))) No i super, że taka niespodzianka! Też bym tak chciał....przeskoczyć o rozmiar niżej (ale ja.... tylko w pasie,hi,hi,hi)
madora
30 października 2009, 07:56proszę bardzo jaka jesteś już szczuplutka laseczka, moje gratulacje.
karinadulas
30 października 2009, 07:26Gratulacje ja nigdy do takiego rozmiaru nie wejde bo ejdnak mam 169 cm wzrostu, ale jak wejde do M bede przeszczesliwa