Wrzask radości. Bo dyscyplina jedzenia przynosi efekty. I nie tylko w centymetrach.
Waga pokazała 55,8. Zawrzeszczałam. Weszłam drugi raz. 55,7. Weszłam jeszcze raz i popodskakiwałam. 55,8. I za cholerę nie chce być więcej.
Paska dzisiaj nie zmieniam, bo ważenie czarownic na miotłach z pedałami dopiero jutro.
Ale z czeluści szafy wyciągam jeszcze węższe spodnie !
haanyz
12 października 2009, 11:28pieknie! Ja jeszcze niejestem na etapie, w ktorym osmielilabym sie skakac po wadze!;-))