Zrobiłam dzisiaj na rowerze prawie 62 km. Około 10 km to błąkanie się po Mazowieckim Parku Krajobrazowym, Anin, Wiśniowa Góra, Międzylesie; na prośbę Pana i Władcy szukałam asfaltowej drogi przez las, skrótu do omijania korka wyjazdowego z miasta. Leśne drogi, piaszczyste drogi, korzenie sosen i brzóz. I ten wspaniały zapach, popołudnie leśne. Widziałam sarenkę z różkami, to chyba jelonek. I kraska mi towarzyszyła kawałek drogi.
A potem, bo mi radio w słuchawkach straszyło zła pogodą od jutra, postanowiłam pojechać dalej. Dużo dalej. Mrówczą do Przewodowej, Wałem Miedzeszyńskim do Siekierkowskiego, ścieżką wzdłuż, Wilanów, skarpą do SGGW, bliski Ursynów,.... a potem do domu.
Acha, na Przewodowej przekroczyłam swój rekord kilometrowy z 2004 roku. Wtedy przejechałam 1857 km, teraz mam już więcej.
Wyjęłam słuchawki z uszu i jechałam ze 100 metrów śpiewając na całe gardło ?tru tu tu tu, kłębek drutu...? w kółko. Ludzie się gapili. Ale co mi tam?... Szybko przejechałam. Zapomną.
pobity rekord
spróbuję jeszcze
haanyz
1 października 2009, 08:51znowu dalas popalic Ty nasza rekordzistko!
Emwuwu
1 października 2009, 08:14bo dzwonił do mnie kumpel i mowił, że widział śpiiewającą babkę na rowerze,ha,ha,ha. A poza tym było o tym w...porannych wiadomościach,hi,hi,hi. Zazdroszczę, że masz tyle czasu na jeżdżenie!:))
kitkatka
1 października 2009, 00:18A po wycieczce srutu tu tu majtki z drutu bo na obolałej dupce ciężko wysiedzieć. Podziwiam Cię. Ja już od czytania pięknego opisu trasy jestem zmęczona. Pozdrówka
RadGor
30 września 2009, 22:43jesteś. Prawdziwie Cię podziwiam. Pozdrawiam. Kaśka