W piątek rower późnym popołudniem.
Miałam upadek-wypadek. Prędkość, zjazd, zakręt piasek rozsypany na zakręcie, hamowanie. Razem dały wywrotkę. Przyglebiłam, aż Matka Ziemia jęknęła. Obtarłam się z kurzu. Wodą z bidonu obmyłam skaleczenia. I pojechałam dalej, bo mi żal było słonecznego popołudnia. Zrobiłam ponad 52 kilometry.
Ale do domu dojeżdżałam juz ogłupiała z bólu.
Chyba zrobię sobie przymusową przerwę. Na kurację potłuczeń, siniaków, startego łokcia i skaleczeń na kolanach.
Sobota bez roweru.
Rano obudziłam się obolała okropnie. Cała prawa strona ciała mnie boli. Ramię. Biodro. Żeberka, dwa tylko. Udo. Kolano pokaleczone w czterech miejscach. Łydka. Stopa. Cholera, dlaczego mnie boli stopa?
Zostałam wyprowadzona na spacer. Za dnia. Przez męża. Długi spacer. Tylko smyczki brakowało. Ale byłam TAKA SZCZĘŚLIWA.... ponad 10 km drogami leśnymi, ścieżkami dydaktycznymi, cmentarz Palmiry, wrzosy, 4 grzyby, droga brukowana kocimi łbami, lasy sosnowe świetliste, mrowisko, łąki, laski, bagniska...
Jakiś film z Hanksem wieczorem, kolacja tłuściutka, drinki jeden za drugim. Piekę schab na jutro, znowu użyłam wiedźmich ziół i po domu rozchodzą się smakowite zapachy. Wagę wsunęłam głęboko po kaloryfer.
kitkatka
20 września 2009, 22:05Mam nadzieję, że w kasku jeździsz. Nie bierz przykładu z Mai Włoszczowskiej i nie uprawiaj sportów ekstremalnych na zjazdach po piachu i kamlotach. Więcej godności na bicyklu, hi hi hi. Lecz rany i trzymaj się.
haanyz
20 września 2009, 19:01Ho ho! pan i Wladca na spacer wziął!!1 Alez romantycznie! Jak Ty go czarujesz, ze Cie na rękach nosi i na spacer wyprowadza? Poprosze o przepis!
RadGor
20 września 2009, 12:18kiedy się czyta o Twojej wytrwałosci. Gratuluję, Jolu. Smakowitego schika zyczę. Pozdrawiam cieplutko. Kaśka