Podniosłam rankiem żaluzje, słońce świeci jak dzikie. Wyprawiłam Pana i Władcę w kolejną podróż. Potomstwo, pieszczotliwie napiszę - syneczek, córeczka i wnuczek - jeszcze śpi.... cisza...
Koło otwartego na oścież balkonu stoi moja szklana waga i łapie słoneczne promyki i puszcza zajączki i zachęca... Wpełzłam na nią. Bez-nadziei, bo dzisiaj nocą dojadałam odrobinkę i jeszcze wczoraj zaczął mi się okres... Więc wpełzłam.... i zobaczyłam malutką tendencję spadkową. Kota obudziłam okrzykami radości, popatrzył się z wyrzutem.
Zaszalałam - no bo czemu nie, jeżeli waga mnie słonecznie kocha?... Zrobiłam sobie kawę po grecku, strasznie słodką i mocną i pylistą. Zjadłam i śliwki i jabłka i pół gruszki po wnuczku.....
Co będzie dalej z tak cudownie rozpoczętym dniem? Słońce kusi. A robota mruga z monitora. Co wygra?
... edit o 20:30
Udało mi się połączyć przyjemne z pożytecznym. Zapakowałam do plecaka mnóstwo rzeczy i papierów. Rowerem pojechałam do biura rachunkowego, do salonu Ery, do Galerii Mokotów na moment, do ubezpieczyciela z gotówką w zębach, do serwisu rowerowego wybrać części. A telefon ma słuchawki nie tylko do słuchania muzyki, więc i z kontrahentem.... Jak zawsze najważniejsza okazała się organizacja. Rower mogę nawet przywiązać przed Eleą i zrobić zakupy w drodze powrotnej.
Ufff, rozpisałam się, podjadając kromę ciemnego chleba z ziarenkami i pożerając wielkiego pomidora. A miałam napisać tylko, że popołudniem przejechałam 53 kilometry i 360 metrów i że spaliłam przy tym 794 kcale.
Granti
9 września 2009, 13:39może nie będzie tak źle, w końcu jestem na diecie Vitalii, niezła jest, może spróbujesz? Nie mam napadów głodu, pełno energii, nie jest źle. spoko wytrzymasz przy Twoim zacięciu.:))
haanyz
9 września 2009, 10:35Co sie pytasz! Znajac Ciebie pewnei wpelzniesz na rower i heja - pobijac kolejne rekordy! Maniaczko!;-)))) Udanego dnia - takiego, z ktorego bedziesz zadowolona!;-))))