W ciągu dnia zassane 1420 kcali, i mleko, i zboże, o owoce, duuuuużo, i warzywka gotowane, i kawałek kiełbasy i sera, i sok.... znaczy - zbilansowana dieta.
Na rowerze zrobione ponad 60 kilometrów. A pojechałam tylko na drugi kraniec miasta załatwić ubezpieczenie samochodu. Wyszłam i to słońce mnie tak zachęcająco pieściło, zagrzewało w zakamarkach szyi i na czubkach uszu.
Więc pojechałam naokoło Warszawy. Cała trasa wyglądała tak: Saska Kępa, most Syreny, park saski z grobem Nieznanego Żołnierza, przez Wolę, Górczewska, tam załatwiałam sprawy "służbowe", potem nie wiem jak, znalazłam się przy Lazurowej, tunelami do Włoch, Łopuszańska, Okęcie, wiadukt przy cargo i Poleczki, Ursynów na durch, las Kabacki północnym brzegiem, Powsin, Wilanów, dalekie Stegny, trasa i most siekierkowskie, przez Gocław do domu. Jakiś zmotoryzowany cham chciał mnie zepchnąć z ulicy, chciał, żebym jechała rowerem po ciemku po nierównym chodniku. No, zupełnie cham niemyty. Przecież jechałam prosto, nie zygzakując, blisko prawej krawędzi, oświetlona wszelkimi możliwymi lampkami. Wrrrrrr, dawno takiej wiązanki nie puściłam publicznie.
Licznik mi mówi, że spaliłam 892 kcale.
Wprost czuję, jak mi komórki tłuszczowe na brzuszku zdychają z głodu.
haanyz
9 września 2009, 08:28Jakiego Ty masz powera! Przerazasz mnie!!!!.... Jak to zrobic, zeby mi sie tez chcialo?;-)))
Granti
9 września 2009, 08:26biedne tłuszczaki, może im posłać wody:)) ładny kawał drogi, ale po mieście nie lubię. dzisiaj takie słońce, że też pojeżdżę, ale po lasach. Miłego dnia