Ścisła dieta. To nie kara za nocne obżarstwo, tylko obawa, czy moje bikini wystarczy na mnie. A przecież MUSI.
Zrobiłam gar zupy cebulowej dla rodziny, jak wrócą, to będą mieli.
A sama na rower, czysta radość - wiatr w uszach i szum opon i ból łydek i ogłupiałe miny facetów, których wyprzedzam. Oj pojeździłam dzisiaj sporo, 55 i pół kilometra, z tego ćwierć po bezdrożach. Jeździłam prawie 4 godziny, no z przerwą na oglądanie samolotów na pasie podejścia na Okęciu. Na Ursynowie spotkałam na rowerze kumpla niewidzianego w realu od 3 lat, razem pojechaliśmy do Powsina i do Wilanowa.
Do 20:55 zassałam tylko 423 kcale.
W nocy jeszcze ogromniasty, ale cienki plaster szynki z kapką majonezu i moje ulubione otręby z jabłkami do przegryzania - do spania w sumie zassałam 968 kcali. Nieźle!