Dopadła mnie dziś nagle paskudna świadomość- od kilku dni zupełnie się nie ruszam.
Powody owej bezczynności okazały się być jeszcze bardziej paskudne: Nie Chce Mi Się, Fryzura Mi Się Zepsuje, Posiedzę Jeszcze Pięć Minut Na Fejsie.
Tak więc postanowiłam dziś choć częściowo się zrehabilitować. Za mną 2.5 filmiku z Tiffany Rothes, oraz 8 min buns.
Przede mną wycieczka rowerowa po zakupy. Zdecydowałam się na bardzo okrężną trasę.
Ze względu na przymusowo w ostatnim czasie siedzący tryb życia, zaczynam dostrzegać, jak moje pośladki niebezpiecznie osuwają się w dół. Brr.
Należy z tym walczyć: Lenistwo, Bezczynność, Kanapowość.
Edit: Rower był. Niedużo, 8 kilometrów.