Ostatni dzień weekendu, wiec ostatni dzieńn luzu. Zakończony imieninami babci. Wiadomo, z babcia nie ma dyskusji, ale dałam radę przetrwać bez nadprogramowych kalorii.
Śniadanie: jajecznica z pomidorem i skibka chleba ciemnego 379 kcal
Przekąska: jabłko, baton zdrowa kaloria 193 kcal
Obiad: karkówka, pieczarki z cebula, buraczki, ziemniaki, sos 637 kcal
Deser: cappuccino i kawałek tortu czekoladowego 769 kcal
W sumie: 1977 kcal
Dobrze wiedziałam, ze na imieninach czeka na mnie ciężki obiad i obowiązkowo upieczony przez babcie tort ba tonie masła. Dlatego przygotowałam się wcześniej. Rano wybrałam się na bieg po lesie. Przebiegłam całkiem sporo i udało mi się spalić 510 kcal. Tort był bomba kaloryczna, wiadomo. Natomiast dałam radę powstrzymać się przed spróbowaniem innych ciast, choć był moj ulubiony sernik. Także z czystym sumieniem wróciłam do Warszawy. Z dobrym nastrojem, trochę lżejsza i pełna energii na nowy tydzień.
Pozdrawiam
Kaszka_z_mlekiem
9 października 2018, 11:46Super, że to przemyślałaś, jak to mówią, wilk syty, owca cała ;)