Spowiedź.
A więc kochane to było mniej więcej tak: W 2010 roku, ważyłam 79kg, miałam zagrożenie cukrzycą typ II i PCO. Miałam tylko 17 lat, a czułam się jakbym miała 60... Na dodatek nieatrakcyjna, samotna, nierozumiana, niekochana i przerażona chorobą którą mam i tą która mi grozi.
Z dnia na dzień podjęłam decyzję że SCHUDNĘ. No i zaczęłam. Jakiś czas później założyłam konto na Vitalii pod nickiem Martus1793, na moja "zniszczoną" psychikę bardzo dobrze zrobiły znajomości, które zawarłam dzięki tej stronie. Moja dieta (bez perspektywy czasu patrząc) może nie była jakaś idealna i przemyślana, ale chudłam i to dawało mi satysfakcję. W 2,5 miesiąca zrzuciłam 9 kg, inne osoby zaczęły to dostrzegać i jeszcze bardziej mnie motywować, miałam siły by walczyć dalej! Jak każdy normalny człowiek, miałam gorsze chwile, zdarzały się napady obżarstwa, ale byłam dzielna i zawsze stawałam z kolan. Moim celem była studniówka...marzyłam o czerwonej sukience, w której chciałam wyglądać po prostu ładnie:) Mijały miesiące, a ja chudłam, miałam swoje grono koleżanek na Vitalii, które bardzo mnie wspomagały. Minęło kolejne 5 miesięcy, a ja na studniówkę ubrałam tę sukienkę o której marzyłam!!! Czas mijał nieubłaganie i do matury podeszłam z wagą 56/58kg. Udało mi się i byłam bardzo dumna z siebie! Nigdy nie sądziłam, że czegoś takiego dokonam.
...Potem przyszedł moment, w którym zaczęłam słuchać innych ludzi. Mówili: jesteś za szczupła, kilka chipsów Ci nie zaszkodzi. Zaczęłam trochę bzikować, bo ja w odbiciu lustra nadal widziałam tamtą Martę z wagą 80kg!.. Rozstałam się z chłopakiem... potrzebowałam trochę czasu dla siebie, a potem zaczęłam randkować - były deserki, kolacyjki i inne... Na dodatek po maturze poszłam do wakacyjnej pracy - byłam wieczne głodna, swój głód zaspokajałam słodyczami i stopniowo zaczynałam tyć... 60, 62kg... Dostałam się na wymarzone studia do innego miasta, jednak z powodów prywatnych nie wybrałam tego kierunku, zostałam w rodzinnym mieście i wybrałam lokalną uczelnie...
1 rok był jeszcze ok... 64, 66kg na 2.. 68, 70kg... "O kurde! Ważę 70kg" krzyknęłam raz podczas ważenia. Podejmowałam próby odchudzania, ale były one raczej żałosne, nie poczułam tej motywacji co kiedyś. Zaczęłam jej szukać.. i nie mogłam odnaleźć, w miedzy czasie waga rosła 72, 74kg...
Związałam się z najwspanialszym mężczyzną jakiego znam . Wyjechałam na trochę studiować na Słowację - stwierdziłam, że może tam mi się uda schudnąć? Dieta + ćwiczenia... i chudłam...niestety wróciłam do Polski i wszystko zaprzepaściłam. Zamieszkałam z moim Ukochanym i jak to wspólne życie młodej pary, zaczęły się obiadki, kolacyjki, piwko, winko... Czas mijał... Byłam na ostatnim roku studiów, miałam dwie prace na pół etatu i pisałam licencjat - mówiłam "nie mam czasu na dietę i ćwiczenia". Zawsze znajdowałam wymówkę. A w głębi serca płakałam, bo wiedziałam że nie mam dość siły, aby znów wziąć się za siebie. Na dodatek miałam poczucie, że nie tylko swoje ciało zaniedbałam, ale także mojego P, który zawsze był typem sportowca, a przy mnie zrobił się "kanapowcem z piwkiem i chipsami na stole". Poczułam, że pociągnęłam go na dno razem ze sobą... Miałam wyrzuty sumienia, ale brakowało mi siły, aby coś z tym zrobić. Później okazało się, że podejrzewają u mnie gruczolaka przysadki mózgowej... byłam załamana. Jednak okazało się, wstępna diagnoza jest mylna. Powiedziano mi, że mam hiperprolaktynemię, czyli za dużo prolaktyny. Znów te pieprzone hormony!
Studia skończyłam, zaczęłam zaocznie magisterskie, dostałam stałą pracę, która pochłonęła mnie za bardzo... w grudniu 2015r. mój Najdroższy oświadczył mi się, nigdy nie byłam szczęśliwsza! Od razu zaczęliśmy planować ślub, ustaliliśmy datę 11.08.2017r. Czas mijał... przyszedł czerwiec 2016r., a ja byłam na skraju załamania nerwowego, irytowała mnie: praca, waga, mój wygląd, to że nie mam czasu dla swojej miłości, że ciągle robię to samo... Podjęłam przełomową decyzję i zmieniłam pracę. Był to pierwszy krok w lepsze!. Któregoś dnia pomyślałam: " OK, ogarnęłaś pracę, czas w końcu ogarnąć siebie". Ale nadal czułam, że to nie jest ten moment.
Któregoś dnia bardzo pokłóciłam się z moim P., było kilka dni milczenia, ja miałam sporo pretensji. W końcu On podjął decyzję, że chce wrócić do swojego "starego życia" - tzn. zdrowego odżywiania, ćwiczeń, systematyczności, ograniczenia alkoholu i zdrowego rozsądku. Początkowo dość sceptycznie go obserwowałam, nic nie mówiąc... aż w końcu obudziłam się 11.08 i pomyślałam sobie: "Kochana za rok bierzesz ślub z facetem, którego kochasz i przy którym jesteś szczęśliwa. Spraw żeby ten dzień był najwspanialszym w Twoim życiu! To tylko od Was zależy jaki on będzie i jak będziecie się czuli." I postanowiłam, że na swoim ślubie to ja będę najpiękniejsza, to w końcu mój dzień. No i zaczęłam!!!!!Co prawda, nie czuje tej motywacji co przed laty, ale modlę się, aby z czasem ona wróciła :)
Na ten moment ważę 78kg, mam dość nietypową sylwetkę i nie czuje się ze sobą dobrze. A jak będę czuła się za rok o tej porze?
azyjka
22 sierpnia 2016, 15:14Powodzenia! Z taką motywacją dojdziesz do celu i będziesz najpiękniejszą w tym dniu :). Będę trzymała kciuki za Twój sukces. Moja walka o wymarzoną sylwetkę się zaczyna, więc za mnie też możesz trzymać kciuki! :)
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:313 mam kciuki z całych sił! :)
ZobaczePiatke
21 sierpnia 2016, 10:56Dobrze, że jesteś! Mimo, że się nie znamy ani realnie ani wirtualnie to ja zawsze podglądałam Twoje dietowe poczynania, bo bardzo mnie motywowałaś :) Nawet byłam zła, że zniknęłaś z Vitalii, bo się zapuściłam niestety - tak jak Ty wróciłam do wagi sprzed odchudzania:/ Powiem Ci jednak, że u Ciebie waga poniżej 60 kg to już naprawdę za mało, bo wtedy jesteś wychudzona, ale tak przy 62 wyglądasz super. Ja też dążę do takiej wagi, bo mamy ten sam wzrost :) Życzę powodzenia!
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:33Miło być dla kogoś motywacją! Może Ty teraz będziesz nią dla mnie? Zobaczymy jak będę wyglądała, bo nie końca konkretna waga jest moim celem, a zadowolenie z widoku w lustrze :) Możliwe że skończę z wagą 67kg bo stwierdzę - jest OK :) Kto to wie, hihih. Całuje gorąco, 3mam kciuki i nie puszczam!
Berchen
21 sierpnia 2016, 09:04gratuluje"przebudzenia", majac u boku pana ktoremu tez zalezy masz sukces w kieszeni, sprawa czasu. Powodzenia wam obojgu!
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:34Dziękujemy i pozdrawiamy :)))
potfforek
20 sierpnia 2016, 23:48Pamiętam Cię!! Twoje wpisy i przemiana były niezwykle motywujące :)
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:34Dziękuje! I mam nadzieję, że teraz też takie będą :)!!!
Integra
20 sierpnia 2016, 21:57Dasz rade pamietaj o swoim celu i zdrowiu. Ja rowniez schudlam w klasie maturalnej a potem powoli gdzies gubilam swon cel u dzisiaj waze 86 kg i wiem ze chce zmian na lepsze, chce wrocic do zycia pełnego uśmiechu ćwiczeń zdrowia i jedzenia ktore mnie ladowalo pozytywnie i tego i Tobie zycze
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:35Nieustannie sobie przypominam o nim, gdy tylko coś zaczyna mnie kusić. Chyba w końcu przyszedł ten odpowiedni moment, aby schudnąć. Naprawdę bardzo długo na niego czekałam...
Katarzynkaa89
20 sierpnia 2016, 21:51a wieesz ze jakos ostatnio myslałam o Tobie, kojarzyłam śliczną blondyneczkę tylko nie pamiętałam nicku ale teraz juz zapamiętam ;) powodzenia za rok bedzię pięknie albo jeszcze piękniej ;)
JednastyMarca93
22 sierpnia 2016, 20:37Kochana! Z kimś mnie pomyliłaś :) Ja nie jestem śliczną blondyneczką, hihi:) Bardzo Ci dziękuje, dawno nikt "nieznajomy" tak o mnie nie powiedział :)
Gacaz
20 sierpnia 2016, 13:56Masz wspaniałego faceta, który chce zdrowo żyć, to rzadko się zdarza i super motywację, własny ślub. Trzymam kciuki za Ciebie i życzę Ci, abyś była najpiękniejszą panną młodą i szczęśliwą mężatką. Bierzmy się do roboty.
JednastyMarca93
20 sierpnia 2016, 16:02Tak Kochana!!! bierzemy się do pracy! :)
angelisia69
20 sierpnia 2016, 13:31Z Vitalia motywacja wroci napewno ;-) Trzymam kciuki za zmiany i za to zebys byla jak najlepsza wersja samej siebie
JednastyMarca93
20 sierpnia 2016, 16:03Też o tym marze...być wymarzoną wersją samej siebie i nikomu więcej nigdy nie zazdrościć figury i osiągnięć.
el_kropka
20 sierpnia 2016, 13:17Spowiedź? Ja mam wrażenie, że czytam biografię ;) I to całkiem ciekawą - tyle się wydarzyło przez te kilka lat! Miałaś inne priorytety niż wygląd i to zrozumiałe. Teraz masz świetny pretekst, żeby powtórzyć swój sukces z czasów liceum. Skoro raz Ci się udało, to dlaczego ma nie wyjść i tym razem? Za rok o tej porze będziesz się cieszyć swoim sukcesem i odliczać godziny do wielkiego dnia :) Trzymam kciuki!
JednastyMarca93
20 sierpnia 2016, 16:05Za rok tej porze będę już mężatką i prawdopodobnie będę się wygrzewać w jakimś ciepłym kraju podczas podróży poślubnej!! :) Mam nadzieje, że nie będę musiała się wstydzić swojej sylwetki w bikini :D
el_kropka
20 sierpnia 2016, 22:28Haha, zapomniałam, że dzisiaj już 20.08 xD No to korekta - za rok o tej porze inne babki będą na Ciebie patrzeć z zazdrością, bo nie dość, że szczęśliwa i zakochana, to jeszcze z figurą jak marzenia :D
Hypate
20 sierpnia 2016, 12:54A jak masz się czuć? Będziesz najszczęśliwszą i najładniejszą Panną Młodą pod słońcem :) Teraz masz łatwiej niż kiedyś, bo masz faceta, który się na tym. Podziel jego pasje to razem zrobicie i osiągniecie wszystko :) Zapomnij o tym co było kiedyś, a skup się na tym co jest tu i teraz. Powodzenia :)
JednastyMarca93
20 sierpnia 2016, 12:58aż się wzruszyłam, dziękuje :)
mmmarlady
20 sierpnia 2016, 12:52Bardzo dobra decyzja! W życiu potrzebna jest równowaga, w każdym jego aspekcie. Jeśli razem podejmiecie wyzwanie dbania o siebie, także nawzajem, to wasz związek jeszcze na tym zyska. Trzymaj się kochana, będę zaglądała do Ciebie i Cię wspierała. Zobaczysz, że się nie obejrzysz, a będzie 6 z przodu ;) Pozdrawiam :)
JednastyMarca93
20 sierpnia 2016, 12:59Dzięki! Też będę Cię wspierała i zaglądała do pamiętnika.
Lady.Perfect
20 sierpnia 2016, 12:47Pamiętam Cię z poprzedniego pamiętnika, mimo ze nie komentowałam, to czytałam regularnie. Życzę wytrwałości i z całych sił trzymam kciuki, żeby i tym razem walka o zdrowie i szczupłą sylwetkę zakończyła się sukcesem :).
annaewasedlak
20 sierpnia 2016, 12:2278 kg to jeszcze nie tragedia no ale jak ważyłaś 55 kg to dla ciebie jest tragedia. Myślę,ze dasz radę skoro porzednio uporałaś się z kg to teraz też no i masz cel swój ślub.Pozdrawiam serdecznie