Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień do powrotu lubego


dzisiaj miałam ambitne plany pójścia na basen. Nastawiłam budzik na 5:40. Budził nie kilka razy, choć wcześniej zrobił to Rysiek. Już o 1 stwierdził, że ma ochotę coś przegryść i że nie jest to karma, która miał w miseczce. Postanowił obudzić mnie, żebym nasypała mu innej karmy - skutecznie. O pierwszej w nocy załapałam się wiec na masaż brzucha, darmowe mruczenie i ocieranie o policzki. Bardzo miłe kocie SPA. Ponieważ Rysiek bardzo się starała i był taki miły, wstałam i dosypałam mu troszeczkę. Usypiając słyszałam jak chrupie.

Naturalnie rano chciał powtórzyć budzenie. W sumie 3 lub 4 razy podejmował próby wywabienia mnie z łóżka. W desperacji nawet przymierzał się do ugryzienia mnie w brodę (stosuje to zazwyczaj jako ostateczność), ale otworzyłam oczy i powiedziałam: " Rysiek, nawet o tym nie myśl!".

Jak już w końcu zwlekłam się z łóżka, przywitało mnie radosne MIAUUUUUU.
Dosypałam jedzonka i zaczęłam się zbierać.

sniadanko: jajecznica ze szczypiorkiem i 2 plasterkami wędlinki, do tego 1/2 szklanki soku z cytryną, kawa
przekąska: cieciorka z migdałami
drugie śniadanie: sałatka z tofu, kremówka
obiad: sałatka gyros
a potem poszło jak strzała: opakowanie casteczek bez cukru, sałatka meksykańska z tuńczykiem
Wczorajszy dzień spisuję na straty z powodu ciastek i martini z lodem i kremówki

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.