No.
Piątek: Killer, kilka ćwiczeń na ręce, porządne rozciąganie.
Już miałam dziś odpuścić, już miałam przerwać w połowie, ale świadomość tego, że jutro pluła bym sobie w brodę z tego powodu, wyzywała się od leniuchów i słabełuszy wzięła górę. Trening zaczęłam i dokończyłam.
I git. Bo jutro grill. Karkówka już się marynuje
Myślę, że jutro rano zważę się i zmierzę, dawno tego nie robiłam. A teraz czas na arbuza!!!