Od dwóch miesięcy nie objadam się kompulsywnie i kompulsywnie się nie odchudzam. I chwała mi za to!
Ale czasem są takie chwile jak teraz, kiedy zajadam coś, sama dokładnie nie wiem co... życie mnie przerasta i chowam głowę do lodówki. Niby tylko dwie kanapki "starannie" posmarowane masłem i "starannie" obłożone serem, ale po emocjach dobrze widzę, że to nie niewinna zmiana kolacyjnych planów, tylko dobrze mi znana wizyta Demona Głodomorry... Dziś poślizg skończył się na dwóch kanapkach, ale jak może skończyć się jutro? Boję się.
Nie poradziłam sobie z emocjami. Nie poradziłam sobie z prostą teoretycznie sytuacją, pod którą schowały się moje niezaspokojone potrzeby, o których zaspokojenie nie potrafię poprosić wprost. Tak naprawdę to nie do końca wiem, czego chcę... Nawet nie wiem, czy to co czuję, czego potrzebuję od życia i od ludzi jest "normalne" czy może raczej jest to tylko kolejną manifestacją mojego chorego widzenia świata...
Coś jest we mnie, ale mimo sporej świadomości różnych spraw i całkiem sensownych (czasami) przemyśleń na różne tematy, często wciąż jestem jak dziecko. I dziś właśnie jestem jak dziecko we mgle...
eszaa
8 lutego 2016, 22:50chyba jednak nie jak dziecko we mgle,bo nie popłynełaś.Dwie kanapki i przemyslenia prowadzące do jasnych wniosków.Jest dobrze
luckaaa
8 lutego 2016, 22:47i co tu madrego napisac ? Twoje zachowania czasem sa podobne do moich ... np dzisiaj . Nie wiem dlaczego , ale czasem tez mam takie reakcje ... Z jedna roznica . Nie pozwalam sobie na zadne powtorki jutro . Bylo , minelo , akceptuje to , nie wyrywam wlosow z glowy ... mowie sobie szkoda , ale jutro tez jest dzien. Nowy dzien bez glodomora , bo do niego zwyczajnie nie dopuszcze . Moze akceptacja jednorazowego wybryku , bez wyrzutow i zalowania - to sposob na lepszy dzien jutro ??