Zjadłam wczoraj na jedno capnięcie leczo z ponad kilograma warzyw. Kiedy zorientowałam się, że tym leczem przekroczyłam dzienny limit kaloryczny, a z przejedzenia boli mnie żołądek, to włączył mi się syndrom "a co mi tam" i dogryzłam jeszcze czekoladą. Ale żeby to normalną, stugramową, to nie... dwustugramową kupiłam parę godzin wcześniej... Ostatnie kostki zjadałam z największym obrzydzeniem, ale musiałam dojeść do końca... Tak mi niedobrze po tej czekoladzie było, że musiałam jeszcze serkiem topionym zmienić w ustach smak na słony. Nie muszę chyba dodawać, że w takiej sytuacji serek nie smakował mi już w ogóle. Ba, wręcz stanowił obrzydliwą bezsmakową masę. Oczywiście wszystko to jadłam szybko i łapczywie.
Na koniec walnęłam się na legowisko i zastanawiałam jakby się tu ułożyć, bo z przejedzenia bolały mnie oprócz żołądka jeszcze jakieś wnętrzności. Wrócił też problem z oddychaniem, miałam wrażenie że się przyduszam, bo z powodu bólu wypchanych jedzeniem wnętrzności wzięcie głębokiego oddechu było prawie niewykonalne.
Jak wykazały (często na tym blogu przywoływane) badania naukowe na jednoosobowej wiarygodnej grupie Ogrów, kiedy do głosu dochodzi Pan Głodomorra, to znaczy, że COŚ JEST NIE TEGES. I trzeba to teges, żeby było dobrze.
Nie o leczo tu jednak chodzi, bo ono samo w sobie w tej swojej ponadkilogramowej masie miało mniej niż 500 kalorii. Ani nawet nie o tę czekoladę. Ale o to, że ciągle odżywiam się najwyraźniej nieprawidłowo. Wszystko zaczęło się od tego, że z takich czy innych usprawiedliwionych przyczyn wzięłam się późno za przygotowywanie obiadu. Kiedy pachnące nieziemsko leczo wylądowało przed moją głodną paszczą była już 19:20. OBIAD O 19:20!!!!!!!! Ostatni (maleńki) posiłek jadłam w pracy o 15. Biorąc pod uwagę że to leczo to był pierwszy duży posiłek w ciągu dnia, to nietrudno zrozumieć, dlaczego TYLE zjadłam. Organizm po dniu pracy i innych różnych wrażeń naprawdę miał prawo być głodny.
Znaczy się, chcę przez to wszystko powiedzieć, że ja chyba JEM ZA MAŁO. I nawet nie tyle w sensie kalorycznym, co objętościowym. W pracy tak naprawdę ciągle jestem głodna (kanapki, owoce, przekąska z chlebka wasa). Dopiero w domu - i to tylko wtedy, kiedy podstawę obiadu stanowi WIELKA KOPA GOTOWANYCH WARZYW - dopiero wtedy się najadam. Tyle, że gotowane warzywa to jednak więcej roboty niż kanapki i owoce...
Postanawiam zrobić tygodniowy eksperyment. Będę przygotowywała sobie różne inne posiłki na różne pory dnia i obserwowała czym się najadam a czym nie.
Jak ja nie cierpię gotować... a ten syf potem w kuchni... grrr...
annarenusch
21 czerwca 2014, 09:52Dobry pomysł z tymi testami. Mi tez długo zajęło zanim dobrałam sobie wielkości posiłków do potrzeb mojego organizmu w ciągu dnia. Po wielu tygodniach testowania mogę z pewnością powiedzieć, ze najważniejsze jest porządne śniadanie. Trzymaj się, będzie lepiej!
kokosowa1000
19 czerwca 2014, 21:54Niestety taki napad głodu spowodowany jest przegłodzeniem. Spróbuj jeść 5 posiłków dziennie , min. co 3 godz. o stałych porach. U mnie się to sprawdza,jestem najedzona a waga spada. :)
Betka74
19 czerwca 2014, 19:10Ja też tak jedząc utuczyłam się do 96 kg, po 19-stej po pracy najwiekszy posilek i spać:(
Trollik
19 czerwca 2014, 16:28narobilas mi smaka na leczo mniam...a sniadanie to Ty jadasz??? u mnie to podstawa mojej egzystencji, bez wzzgledu na wszystko, owsianka albo kanapka, zreszta kanapkami moge sie woecznie zywic...milego...PS gotowac to ja nawet lubie tylko ten burdel co sie wokol robi to mnie zniechca
Ja-Ogrzyca
19 czerwca 2014, 17:07No pewnie że jadam śniadania. Nawet kilka ich w pracy zjadam.
Agujan
19 czerwca 2014, 15:07Ja sie właśnie w sposób który opisujesz utuczyłam do 90 kg (wcześniej całe życie byłam szczupła) jedząc marnie przez cały dzień pracy i wpieprzając ponad miarę wieczorem... Wiem po sobie że nawet 1800 przyjmowane w rozsądnym rozdysponowaniu dobowym (myślenie wprzód i zabieranie ze sobą posiłków) przynoszę piękne spadki ...wiem ale z stosowaniem też bywa różnie ;/
SLIM2BE
19 czerwca 2014, 09:47Moze zastap przekaski czyms tresciwszym. Z drugiej strony przy kompulsywnym jedzeniu czesto jest tak, ze objadamy sie nawet wtedy, kiedy jemy regularnie. To cos w glowie mowi: "najedz sie!!! to Cie zrelaksuje!!!"