Jakos poszlo. Zaczynam powoli wierzyc, ze moze uda mi sievzmienic moje nawyki zywnieniowe.
I.Pol kromki z chuda szynka, pomidorem, ogorkiem i zielona cebulka.
II.Dwie lyzki salatki sledziowej, dwie lyzki salatki jarzynowej, malutki kawalek kabanosa (resztki ze Swiat nie moga sie przeciez zmarnowac)
III.Mala miseczka fasolki po bretonsku.
IV.Salatka z pomidora, ogorkow, cebuli, selera i Bog jeden wie z czego jeszcze, bo maz mi zrobil. Z odrobina oliwy z oliwek.
V.Cos Ala babeczka: pognieciony groszek, pietruszka i szparagi ugotowane na parze i pogniecione, cebula zeszklona na wodzie. W mojej ulubionej małej miseczce.
Do tego trzy kawy, trzy zielone herbaty, trzy szklanki wody.
Zrobiłam pięć 6min Ewy Chodakowskiej.
Moje błędy to: fasolka po bretońsku, za dużo kawy, za mało wody. Jutro postaram sie więcej pić między posiłkami. Wogole to marzy mi sie Xerox wodny, ale nie wiem czy jestem na to gotowa. Może za tydz.
Zadowolona jestem z tego, że nie jadłam słodyczy, chociaż mmialam okazje, bo świąteczne ciasta dalej leżą i kuszą. Nie podjadalam między posiłkami, a wczoraj pierwszy raz chyba od roku po kolacji o 7 nie jadłam juz nic..
Jest tovwyzwanie, ale zaczynam wierzyć, że dam radę.