Co za zwariowany dzień, mimo że jestem na urlopie macierzyńskim to zdarza mi się coś dodatkowo w pracy zrobić dziś był ten dzień. Pobudka o 6 rano, moją księżniczkę obudziłam o 7:30 no i do pracy. Internet się wieszał, prąd wyłączali, maleńka marudziła po prostu szło zwariować. Dopiero o 15 udało mi się spokojnie usiąść i wypić herbatę.
No a moje menu ze względu na taki dzień nie zachwycało
śniadanie 2 kromki chleba i dwa jajka na twardo ( z kolacji rodziców rano nie zdążyłabym ich ugotować)
W południe bułka z masełkiem i dżemem ( tak na osłodę dnia bo w pracy kusili czekoladą)
popołudniu 3 kanapki z wędliną i pomidorem ( no musiałam czymś zapchać głód)
Musze ograniczyć chleb no i zapomniałabym dwa chrupki kukurydziane mojemu maleństwu podwędziłam
Renatek13
15 maja 2014, 17:51ja na macierzyńskich też często pracowałam, jedynie o tyle miałam lepiej że siedziałam w domu i to co zrobiłam mailem przesyłałam. Ale presja czasu była, małe marudziło, a mi telefon dzwonił i 'na wczoraj' już musieli w pracy wszystko mieć... a o dietę nie bardzo bym sięmartwiła, przy takim tempie życia wszystko spalisz :))