Hej!
W sobotę odpuściłam sobie ćwiczenia, bo stwierdziłam, że to dobry dzień na regenerację, ponieważ byłam naprawdę obolała (w sumie nie wiem nawet po czym...). Wczoraj natomiast również nie miałam żadnych ćwiczeń, ale byłam cały dzień w Pradze, więc nachodziłam się, że hoho! Mam wrażenie, że w tam jest wszędzie pod górkę! Co prawda zjadłam 6 nuggetsów i małe frytki w McDonaldzie, ale to był mój cheat day, więc zero przejmowania się! ^^ Do tego poleciały najpyszniejsze jogurtowe lody i zapiekane parówki z mozzarellą. Kiedy wróciłam do domu myślałam, że nogi mi odpadną. Praga jest piękna, ale muszę przyznać, że jedynie to turystyczne centrum, obrzeża nie są już tak magiczne według mnie. Chociaż tak jest chyba niemalże z każdym miastem... ;) Zaraz lecę zrobić tę nieszczęsną Tabatę (zaczynam dochodzić do wniosku, że to po niej byłam taka obolała, ale paradoksalnie był to taki przyjemny ból z serii "czuję, że żyję"), a jutro postaram się wstać bardzo wcześnie i pobiegać. Trzymajcie kciuki! ^^