Dawno mnie tutaj nie było. Nic nie pisałam, nawet nie zaglądałam... A to wszystko z braku czasu.
Semestr zaliczony. Bez większych niespodzianek, ale stres był przeogromny. Kiedy już prawie odetchnęłam po sesji poprawkowej, pojawił się termin zaliczenia praktyk. Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Dopadła mnie jesienna chandra. Mimo że jestem osobą optymistycznie nastawioną do świata to przez ostatnie dni byłam przygnębiona, wredna itp. Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Jesień jest beznadziejna.
___________________________________________________
Postanowiłam coś na to zaradzić i wspólnie z przyjaciółką zapisałyśmy się na siłownię. Myślę że odrobina ruchu dobrze mi zrobi i wszystko wróci do normy.
Jedzeniowo dobrze, choć mam straszne parcie na słodkie. Wspieram się miodem i marmoladą z pigwy.
Troszkę eksperymentowałam w kuchni i "odchudzałam" potrawy. Wyszły prawdziwe cuda kulinarne, które z pewnością będą często królować na moim talerzu. PYSZNE!! Polecam!
Papryki zapiekane z farszem ryżowo-mięsnym. Zaszalałam z żółtym serem, ale od jednego plasterka jeszcze nikt nie przytył, a nadał świetny smak.
Filet z mintaja w pełnoziarnistej panierce + wiosenna sałatka. Długo szukałam jakieś fit alternatywy dla klasycznej panierki, aż w końcu wynalazłam coś co w 100% mnie zadawala. Mix ziaren i jest pysznie, a przede wszystkim dietetycznie.
"Zrazy" z kurczaka z chrzanem, serkiem topionym i żurawiną. Połączenie tych składników jest obłędne w smaku! Pieczone w piekarniku w folii aluminiowej, bez tłuszczu. Efekt smakowy jest nieziemski. Polecam!
Wracając do sprawy siłowni. Do każdego wykupionego karnetu przysługuje jeden trening z trenerem gratis, więc zaraz skorzystałam z tej możliwości. Od razu zaznaczyłam, że nie chce modelować mięśni tylko trochę się poruszać dla własnej przyjemności. Trochę razem poćwiczyliśmy, przekazał mi parę "cennych" rad, aż w końcu doszliśmy do tematu jedzenia. Zmieniając swój tryb życia zaczęłam inaczej jeść i zgłębiałam wiedzę dotyczącą posiłków, dobrych nawyków, czy jakiś tam konkretnych zasad chociażby, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
A tu pan trener mi mówi, że na śniadanie mam wypijać KAWE BEZ MLEKA Z ŁYŻECZKĄ OLEJU KOKOSOWEGO! Rozumiecie? Na śniadanie takie coś... Całkowicie zrezygnować z nabiału i chleba, nawet tego pełnoziarnistego czy żytniego. Ale jajecznice mogę smażyć na SMALCU, broń boże na olejach roślinnych.
I zaczęłam się zastanawiać czy to ja jest jakaś głupia czy on niekompetentny...
Infatuation