Jeju ale mam zajebiście wkurzające ostatnie dwa tygodnie.
Sytuacja sprzed chwili - nocny autobus po prostu nie zatrzymał się na moim przystanku. Kierowca miał wyjebane i sobie pojechał dalej. Musiałam kolejne pół h czekać na przystanku.
Po drugie całe dwa tygodnie w robocie miała zajebiste ciężkie i nawet nie przyszło mi do głowy, by wykorzystać w jakiś fajny sposób resztki ciepłych dni.
Za tydzień miałam mieć wolny dłuższy weekend, ale przed chwilą dostałam info, że raczej jedna wielka dupa będzie, a planowałam jeszcze na trochę pojechać w góry.
W piątek w pracy padły nam generatory na firmie i w ogóle jedna wielka czarna dupa, a akurat było umówionych mnóstwo kontrahentów. Padły zdalne serwery i dalej w czarną dupę. Petentów mnóstwo, telefony się urywały, nikogo na firmie nie było. Dzwonie do prezesa, który urzęduje na drugim końcu Polski - nie odbiera, jak kamień w wodę. Jak nigdy, bo on w godzinach pracy zawsze jest na posterunku. Za jakiś czas dzwoni jego żona - prezes zaginął! Wszyscy go szukają! Pojechał na przejażdżkę rowerem, złapała go burza! Wieczorem prezes się odnalazł, musiałam zostać na nadgodziny dopiąć co niedopiete. Sobota, ponoć na firmie znowu padły serwery - z kim się kontaktują? Ze mną. Jedyną osoba która ogarnia to co jest do ogarnięcia gdy wszystko plajtuje. Prezes nie odbiera. Z rodziną na urlopie . Zajebiście. Ogarnięte, bo ograniete, ale bieganie do samego wieczora...
Wyszłam z tej roboty i kumpel pisze. Hej, hej, widzę się z kumplami, widzimy się dzisiaj? Ja mówię ok. ok. Możemy, jakoś moja aspołeczna duszyczka dzielnie to zniesie. On że "aspoco?" xD bo jestem wulkanem ekstrawertyzmu xD Całe szczęście, że napisał właśnie jak jeszcze nie zdążyłam za daleko odjechać od mieszkania, więc wpadłam na chatę i się ogarnęłam i poszłam.
Okazalo się, że to spotkanie firmowe było, a nie spotkanie z kilkoma kumplami. W restauracji drogiej jak cholera. Dobrze, że ubrałam się w miarę ładnie. Było bardzo, bardzo fajnie. Kumpli ma bardzo ciekawych. Ale gadka się kleiła 2 h dopóki nie doszły laski z pracy. Damy przez duże D. Niestety czułam się jak robak. Nikt tam nie zarabiał mniej niż średnia krajowa a nawet przynajmniej minimum 2 razy więcej niż średnia... Prawnicy, informatycy i biotechnolodzy... Ogólnie było świetnie, bardzo zabawnie, z dobrym poczuciem humoru, ale i tematy "grube" się przewijały..
Ogolnie poczułam się zgaszona jak niedopałek.
Coraz bliżej mieszkania! 💪 Autobus wkurzył mnie dziś jak mało co. Mówiłam już że żarcie w tej restauracji to był sztos? Kaukaskie jedzenie uwielbiam 🔥
Luckyone13
6 listopada 2021, 11:49OMG, współczuję sajgonu w robocie, ale na koniec takiego dnia i tak satysfakcja, że człowiek dał radę ogarnąć :) Niestety też potrafię w pewnym środowisku osób dać się zgasić totalnie..
ognik1958
12 września 2021, 06:58ja kurcze chodze z kapcia do i z pracy w sumie 10 km i mam ..gdzieś całą ta komunikacje zbiorową a przy tym sie spala sporo bo to chód z kijkami i w dwie strony i mus codziennego wysiłku taak dzień w dzień chyba ze wyjątek bo to noc i niebezpiecznie dla młodej kobiety a wtedy cóz własnym llub przyjaciół autem ale cóz tak bywa ze sie liczy na zbiorówke i płaci sie frycowe nauczka na przyszłosc powodzenia-tomek
hanka10
12 września 2021, 06:49Kochana :) ze swoją osobowością nigdy nie będziesz niedopałkiem !! Szybko wypluj go z głowy :)!!! Tą sytuację z rowerem, który zaginął w akcji, może sama kiedyś wykorzystam, jak będą do mnie dzwonić z roboty 😜