Hej kobitki
Zacznę od tego że weekend minął. Załatwiłam sprawę z ciotką na temat pracy, zrobiłam pomiary w sobotę, olałam dietę jak co weekend i zmieniam wymiary i wagę na paseczku.
W sobotę wstałam z myślą że cm i waga mnie zaskoczy. Jednak co do cm się myliłam. Po ponad miesięcznym bieganiu, nie mierzeniu się co weekend, starając się jeść w miarę ok cm stoją jak stały miesiąc temu, waga natomiast pokazała 63.6 kg co mnie cieszy. Jednak cieszyłabym się bardziej gdybym widziała że cm spadły. A tu jednak nic nawet troszkę w pary miejscach urosłam, dziwne. Postanowiłam że zaraz zmienię moje obecne wymiary i wagę na paseczku co dawno tego nie robiłam. A miałam zrobić chyba 2 tyg temu o tym pisałam że planuję zmianę. Co do ćwiczeń robię sobie tygodniowy relaks z racji tego że Ł ma drugą zmianę i nie chcę zostawiać małego z mamą i dlatego że organizm mi może odpocznie przez ten czas i po powrocie do ćwiczeń w końcu cm zaczną znowu spadać, mam taką nadzieję. Nie robię nic zupełnie przez ten tydzień, będę się starać jeść mniej żeby nie zobaczyła tylko wzrostu wagi w przyszłą sobotę.
W niedzielę byliśmy u ciotki zawiozłam CV. Powiedziała że się spóźniłam bo w kwietniu przyjmowały kilka młodych dziewczyn do sklepu ale CV weźmie i będzie mieć mnie na uwadze. Rozśmieszył mnie jedynie fakt że jak przeglądała Cv to stwierdziła że mam małe wykształcenie ( skończyłam tylko liceum) i nie mam żadnych studiów, ale kur...a sobie myślę przecież nie staram się o pracę w biurze, firmie na nie wiem jakie stanowisko tylko do sklepu na kasę to po jaki jasny ch** mi studia do tego zawodu. Jaki w tym sens weźcie mi powiedzcie?? Jaki sens zrobić studia tylko po to żeby stanąć na kasę? Bo ja nie rozumie jednak.
Hmm co do weekendu to jak zwykle można stwierdzić że dietę miałam głęboko, niestety. Zawsze jak ten weekend nachodzi to po prostu zapominam się, nadrabiam za cały tydzień. W sobotę na grillu pojadłam kiełbachy, karkówki, dwa piwa. A w niedziele jak przyszedł wieczór to aż wstyd się przyznać. zjadłam 3 kawałki kiełbasy z grilla sobotniego z surówką, 2 barsy kindera, 4 kostki gorzkiej czekolady + uwaga pół czekolady łaciatej milky już na łóżku razem z Ł. Ł jadł żeby dotrzymać mi towarzystwa. Ale powiem Wam szczerze ale nie czuje się winna za te słodycze. Doszłam do wniosku że normalną słodką czekoladę to ja ostatnio zjadłam chyba w październiku albo listopadzie dlatego tak mnie poniosło.
Dzisiaj już nic nie zjadłam z tej kategorii ale
kochana Helciu w opałach
proszę zorganizuj wyzwanie bez słodyczy bo zginę bez tego. Sama się nie mobilizuję do tego żeby wytrwać bez słodyczy z Wami było mi o wiele łatwiej!! Miałam motywację a teraz w kalendarzu stawiam same minusy!
Trzeba kończyć wpis bo pewnie mało kto dotrwał do końca tych głupot wypisanych. Jak ktoś doczytał to gratuluję cierpliwości
Kurcze rozpisałam się co u mnie rzadko bywa. Ten tydzień bez ćwiczeń ale ograniczam się w kaloriach bo w sobotę czeka mnie grill urodzinowy mojego Ł i jego brata bliźniaka więc będzie co jeść jak zwykle. Najpierw post potem rozpusta
menu
8.30- pół kanapki Antosia, 2 naleśniki z serem odgrzewane
12.00- 1,5 tosta z chleba graham, wędliną, pieczarką, cebulą, pomidorem, sałatą
14.20- miseczka zupy warzywnej bardzo postnej, trochę zapiekanki makaronowej z warzywami, mięsem mielonym
19.00- 2 kromki chleba,plaster filetu drobiowego, 2 plasterki pieczeni domowej, jajko na twardo, pomidor, sałata, cały ogórek.
21.00- 1 daktyl suszony.
Lecę Was czytać bo mam mega zaległości po weekendzie.
Trzymajcie się cieplutko.
butterflyyyyy
27 maja 2014, 15:22U mnie to samo cm nie spadly a nawet wrocily do stanu sprzed 2 tygodni, waga spadla ale co mi po cyferkach... Dodalam zdjecia na vitalie - nic nie widac ! Ale robie dalej swoje...
Vacaburra
27 maja 2014, 00:26Odpoczywaj, niech mięsnie się zregeneruja. Gratuluje spadku na wadze:) tak trzymaj1 i powodzenia z praca! buziaki