No to sobie wczoraj pofolgowałam Wcześniejszy refeed day/ cheat day. Refeed, bo jadłam tylko zdrowe żarcei (głównie owsianka, bakalie, i ryż brązowy z sosem pieczarkowym i serem). Po podliczeniu wyszło 3 tys. kcal (stąd cheat day), przy diecie 1800 to niezły pojazd po pandzie. Wiem, że to nie jest żadne tłumaczenie, ale nałożyły się na to stres związany z sesją no i zbliżający się okres. Jak to jest, że niektórzy ludzie nie mogą przełknąć kęsa w sytuacjach stresowych, a ja nie mogę się napchać (inaczej twego określić nie można)? Trochę to u mnie idzie w kompulsy
Dzisiaj szykuje się bieganie i oczywiście Insanity.
Magdalenananie
28 stycznia 2015, 21:32Sytuacje stresowe działają w dwie strony, na każdego inaczej. Jednak myślę, że jadłowstręt w stresie pierwszym , a napady obżarstwa w drugim stresie chociaż raz dopadają jedna i tą samą osobę. Nie ma jednej reguły, która obowiazuje. I co? ćwiczyłaś dzisiaj? Czasami i tak jest, że je się tyle ile przez 2-3 dni, też tak mam - ale najważniejsze, żeby nie popłynąć tak przez dłuższy czas. Trzymaj się cieplo. :)
kamci.a
28 stycznia 2015, 08:40zamiast cheat day zrób sobie cheat meal, jeden posiłek, a resztę jak codzień, też pomaga odpocząć psychicznie od diety ale bez większych konsekwencji