Wczoraj ważenie i ... pełen sukces 69 kg, czyli minus 3 kg. 2 kg były świeże - z ostatniego miesiąca, a 1 kg to już starszy tłuszczyk. Ależ się cieszę tym rezultatem :)
To jest dobra wiadomość, ale od wczoraj mam też kilka przemyśleń co do nowych ryzyk/trudności.
Ryzyko 1:
W ciągu tygodnia straciłam 3 kg. To sporo - nie wiem, ile w tym rzeczywistego tłuszczu, a ile wody. Myślę, że jest ryzyko, iż przy kolejnym ważeniu nie będzie spadku albo może być skok np. o 1 kg. Widzę, jak bardzo zmotywowało mnie to piątkowe ważenie i jak mnie ucieszyło - boję się, że jeśli nie będzie kolejnego spadku albo wzrost, to mnie to zdołuje i się poddam..
Wniosek: Kolejne ważenie za 2 tygodnie - jest większa szansa, że coś w tym czasie zrzucę. Mogę chudnąć powoli, mam sporo czasu - byle na stałe.
Ryzyko 2:
Zaplanowałam sobie, że będę biegać we wtorki, czwartki i soboty. Dzisiaj nie biegałam. W weekend w ogóle ciężej mi wrzucić gdzieś sport, więc jeśli jutro mi się nie uda, to znaczy, że sobota i niedziela na bieganie odpadają i muszę się zmieścić w poniedziałki, środy i piątki. W ogóle łatwiej mi ćwiczyć w tygodniu, niż w weekend, kiedy więcej się dzieje.
Wniosek: Środek tygodnia wykorzystać na maxa na ćwiczenia i bieganie.
Ryzyko 3:
Specjalnie wybrałam piątek jako dzień ważenia, a nie np. poniedziałek, bo czułam, że w weekend może być trudniej z utrzymaniem zaplanowanego jedzenia, więc wolę kryzysy po ważeniu, kiedy mam jeszcze czas na wyrównanie, niż tuż przed ważeniem. I faktycznie już widzę, że od piątku wieczór włącza mi się syndrom weekendowy - myśl, że należy mi się odpoczynek, coś ekstra do jedzenia, są spotkania za znajomymi, więcej się dzieje i trudniej zachować godziny posiłków, nie ma czasu na zapisanie i wyliczenie ilości kalorii.
Wniosek: W piątek od rana muszę maksymalnie skupić się na tym, co i kiedy jem i wysilić silną wolę, aby realizować plan w jak największym stopniu, jak najbardziej planować weekendowe aktywności, aby nie omijać posiłków.
log.inka
13 października 2015, 20:32Już wcześniej to pisałam, ale powtórzę i tu, że bardzo mi się podoba Twoje podejście do tematu - diagnozowanie zagrożeń i od razu propozycja rozwiązania. Myślę, że z taką umiejętnością poradzisz sobie świetnie sama z odchudzaniem. Ja, mimo że w teorii zawsze byłam dobra, nie potrafiłam jej zastosować w praktyce, stąd decyzja i pierwsze sukcesy, dopiero przy wsparciu dietetyczki...
hjoanna
13 października 2015, 22:34Dzięki :) ja po raz pierwszy stosuję takie podejście - pomyślałam, że z pracy i różnych kursów i szkoleń znam przeróżne narzędzia do osiągania celów i motywowania, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy zastosowanie tego przy odchudzaniu, jedynie na płaszczyźnie zawodowej. Więc teraz to stosuję i zapowiada się nieźle :) A czy sama sobie poradzę, może - ale wsparcie byłoby pomocne, hehehe ;)