jakie trudności / kryzysy spotykały mnie do tej pory podczas odchudzania?
- rezygnowanie z posiłków lub za długie przerwy między nimi
odczuwam wilczy głód i objadam się
- brak planu posiłków
nie wiem co zjeść, zastanawiam się i im dłużej myślę, tym .. gorszego wyboru dokonuję, zwłaszcza jak już jest pora posiłku i zaczynam być głodna
- znudzenie ciągle tymi samymi posiłkami
spada mi motywacja, łatwiej na odstępstwa
- za mało płynów
mylę często pragnienie z głodem
- zmęczenie
zjadam słodycze, żeby dodać sobie energii
- dołek emocjonalny
zjadam słodycze, żeby poprawić sobie humor, zrekompensować coś, wynagrodzić zły dzień
- zjadanie słodyczy podczas spotkań towarzyskich
pyszności wyłożone na widoku, godziny wpatrywania się w nie ... ehhh
- 'wyjątki'
niektórzy potrafią zjeść kostkę czekolady i na tym poprzestać - ja nie. Jak zaczynam, to wcinam, dopóki nie pozostanie mi tylko sreberko.
- 'perfekcyjne dni'
niestety włącza mi się dziwny mechanizm - to chyba on jest głównym sprawcą tego, że tyję: planuję sobie, co i ile zjem i jeśli to zrealizuję to jest super, ale jeśli mam jakieś potknięcie, to dzień idzie na zmarnowanie, bo nie był idealny, a skoro poszedł na zmarnowanie, to 'mogę' zjeść wszystko na co mam ochotę. Jutro będzie idealny dzień. Ale jeśli jutro też coś idzie nie tak, to znów się objadam, bo przecież i tak mam ten dzień w plecy
- silna motywacja na początku, mocny zryw - spadek sił po około 3 dniach - kryzys motywacji
zawsze na początku mam mnóstwo motywacji, ale zazwyczaj 3 dzień jest dniem kryzysowym i wtedy się poddaję
log.inka
9 października 2015, 10:22To niesamowite, że wszytskie mamy takie podobne doświedczenia! No jakbym czytała o sobie, szczególnie ten punkt, że małe potknięcie powoduje, że cały dzień i tak zmarnowany, więc można szaleć... Ja bym dodała u siebie jeszcze jeden punkt: nawyk/przyzwyczajenie/rytułał - w moim przypadku takich rytułaów było wiele, np. jedzenie wieczorem przed telewizorem. Kiedyś nie wyobrażałam sobotniego seansu filmowego bez popcornu, chipsów, tabliczki czekolady... Po prosty nie było przyjemności bez jedzenia... Pozdrawiam :)
hjoanna
10 października 2015, 22:48To fakt, z tymi nawykami/przyzwyczajeniami - człowiek bezmyślnie działa. U mnie najgorsza jest ochota na słodkie po obiedzie - koniec obiadu, to jakaś czekoladka. Masakra. Ależ ciężko to pozmieniać. No i oczywiście do filmu chipsy i tabliczka czekolady. Plusem tego, że mam mało czasu jest to, że rzadko oglądam tv, no i mniej jem :)
gosia25gk
2 października 2015, 07:52Typowe problemy podczas odchudzania :) Miałam tak samo Poszłam do dietetyczki Dzięki temu nie muszę sama wymyślać posiłków (a to był dla mnie duży problem bo po jakimś czasie brakło mi pomysłów i kończyło się na szybkim zjedzeniu czegoś niezdrowego) Pozatym wydaje na nią kasę i szkoda mi tego zaprzepaszczać (dlatego po porażce nie objadam się cały dzień tylko zaraz wracam na odpowiednie tory) Bardzo ważne jest jeść o stałych porach (to podkręca metabolizm) Nie można omijać posiłków bo włączy nam się wilczy głód No i nie jedz za mało Mi dietetyczka wyliczyła ile powinnam dziennie jeść kcal i przyznam ze czasem mam tak wielkie porcje że aż dziw że to dieta :) Ty nie ważysz dużo i masz do zrzucenia ok 10 kg Myślę że 1600 kcal by było ok Poszukaj na necie menu Zobaczysz jakie są wspaniałe potrawy :) Powodzenia
hjoanna
2 października 2015, 21:04Z tą dietetyczką to faktycznie mógłby być dobry pomysł i w moim przypadku - jak człowiek za coś płaci, to jakoś poważniej do tego podchodzi i bardziej odpowiedzialnie. A napady wilczego głodu do tej pory mnie gubiły, więc tym razem jest dla mnie priorytetem nie dopuścić do niego. Na razie ustaliłam sobie 1500 kcal do 1800 kcal podczas imprez czy kryzysów. Zobaczę, jak to się sprawdzi i w razie potrzeby zmodyfikuję. Aaaa no i koniecznie muszę pobuszować po necie wyszukać nowe potrawy, żeby mi się menu nie znudziło, bo to też często było przyczyną dotychczasowych porażek. Dzięki za rady, które mi pokazują, że dobry kierunek obrałam i że to się u innych sprawdza :)