Jak co roku nadeszła jesienna depresja. Wiedziałam, że to nieuniknione. Sama myśl o tym, że będę marznąć przez najbliższe 5 miesięcy...ehh nienawidzę jesieni i zimy i nic na to nie poradzę.
Jakoś się trzymałam prawie cały październik ale ogarnęła mnie niemoc i koniec. Na nic nie mam ochoty ani siły, no może poza jednym, jedzeniem oczywiście. Chociaż muszę przyznać, że w tym tygodniu byłam grzeczna! Prawie nie jadłam słodyczy, zero białego pieczywa (zero!), dużo sałatek, jogurcików i lekkich zupek, prawie idealnie! Poza dwoma (maleńkimi) kawałkami pizzy we wtorek i sernikiem wczoraj i dziś, było świetnie. Sernik to moja miłość od 19 lat, każdemu odmówię, ale nie sernikowi.
Jeżeli chodzi o ćwiczenia to już całkiem inna sprawa. Nie zdołałam się do nich przekonać w żaden sposób. Już wspominałam - niemoc.
Ehh zmotywujcie mnie jakoś proszę! Do ćwiczeń i do tego żeby jutro nie przegiąć bo idę na urodziny przyjaciółki...
besos
M.
angelisia69
31 października 2016, 03:21co roku to samo?moze warto przestac byc "powtarzalną" i ten rok w koncu zmienic?nie chce ci sie ruszyc?polecam sie zmusic chociaz na 10min pozniej samo poplynie ;-) takie ględzenie zostawmy starszym ludziom a my wyjdzmy na przeciw pogodzie ;-) Co do serrnika jesli lubisz,moze warto przygotowac swoj "odchudzony"?