Jest to kolejny wpis z serii "Wypad na Szyndzielnię".
W niedzielny poranek spotkaliśmy się w kilka osób z portalu i poszliśmy w stronę Szyndzielni... było to moje co prawda czwarte wejście na ten szczyt ale w tak doborowym towarzystwie chyba po raz pierwszy...
Sam nie wiem kiedy znalazłem się na samej górze... jak wniebowzięty usiadłem wraz z pozostałymi uczestnikami wyprawy przy stoliku aby się posilić i napoić :) Posiłek jaki kilka wpisów wcześniej wydawał mi się bynajmniej "nie na miejscu" okazał się bardzo smacznym i nietuczącym -jak można było przypuszczać -hi hi PYCHA!
A może to towarzystwo sprawiło, że wszystko tak smakowało? Pewnie coś w tym jest... :)
Czas i droga uciekały bez opamiętania... po fantastycznej wyprawie nadszedł czas powrotów. Ludzie z którymi miałem okazję się spotkać są niesamowici... bardzo im dziękuję za spędzony razem czas :)
Nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy...tylko proszę -nie każcie nam wstawać tak wcześnie rano -i to w niedzielę! :P
diuna84
5 października 2016, 15:53pięknie ;) super ;) jak się rano wstaje dzień jest dłuższy ;P
Papatka-78
5 października 2016, 11:35jej jak cudnie... super :)
Ajcila2106
4 października 2016, 23:25Ach...zazdroszczę...szkoda, że mam za daleko:(
tibitha
4 października 2016, 17:58Piękne widoki, zazdroszczę Ci. Pozdrawiam Angela :)
Maratha
4 października 2016, 10:04zazdraszczam. Na szyndzielni ostatni raz bylam chyba z 8 lat temu jak nie lepiej. Teski mi sie za polskimi gorami czasem :(
EwaFit
3 października 2016, 21:00To ja dziekuję :) Bo było super :) Nie wiem kiedy minął ten czas wejścia i wyjścia na Szyndzielnię :) A co wczesnej pory.... nam i wam i wszystkim ale to nam :) fajnie :)