Jak w tytule. Brak pomysłu nawet na tytuł, wpis może jakoś pójdzie. Zaglądam do was i mimo, że w czytaniu was miałam niewielką przerwę to tyle się dzieje, że nie ogarniam zwłaszcza dwie z was, zainteresowane pewnie wiedzą, że to o nich ;)
Dziś dzionek piękny, dietetycznie byłoby super gdybym nie pojechała do miasta głodna i nie degustowała krówek z biedronki i nie zapiła ich capuccino mrożonym też z biedronki.... Ale na śniadanie po treningu, który była na czczo była owsianka. Drugie śniadanie już znacie... Obiad rosołek i udko z niego wyjęte. Potem był arbuz, kolacja jeszcze bez konkretnej wizji, ale pewnie namieszam cieciorkę, pomidora, ser i coś jeszcze.
Trening w insanity dziś był lekki, bo recovery, głównie rozciąganie. Zastanawiam się czy jutro ćwiczyć, bo dziś dermatolożka usunęła mi z pleców otorbielonego syfka, którego mam od kilku lat i mnie wkurza zwłaszcza latem przy sukienkach i kostiumie. Nie podglądałam wielkości ranki, opatrunek pozwoliła mi ruszyć za dwa-trzy dni.
Wciąż nie mogę przestawić swojego sposobu myślenia, żeby nie myśleć "jakie chłodne lato" tylko zacząć myśleć "jaka cudowna jesień"... a u mnie jest naprawdę pięknie tylko tęskno za 30 stopniami.....
I jeszcze wakacyjne przemyślenia, jak chcecie pozbyć się kompleksów to jedźcie nad morze, najlepiej do miejscowości mniej kurortowych. Ja byłam w Niechorzu. Naprawdę można się pozbyć kompleksów jak się widzi innych roznegliżowanych. Cellulit? Ma go dziewięćdziesiąt parę procent, nadwaga? wystający brzuch to norma. Możemy mieć ambicje na bycie poza tą normą, ale mój mąż też stwierdził, że można lepiej się poczuć, że kobiety nie wyglądają wcale tak jak w gazetach i po takich wypadach mniej krytycznie patrzy na mnie. Tzn. nie patrzy na mnie krytycznie, ale wiem, że chciałby żebym trochę mniej ważyła, w końcu "brał" mnie sporo mniejszą... I tego chcę dokonać... wcinając jednak na kolację kanapkę z szynką i serem pleśniowym.... ale chleb jest ciemny :P
A swoją drogą jak brnę po piachu na plaży to mam wielki szacun dla ludzi biegających brzegiem, wiem, że tam gdzie biegają na mokrym jest łatwiej , ale szacun....
MllaGrubaskaa
3 września 2014, 18:39Ja chcę na weekend we wrześniu wyskoczyć nad może, ale pewnie już nie będzie pogody do leczenia kompleksów :))
gruszkin
3 września 2014, 22:23Ale będzie do relaksu.. A wrzesień ma być piękny, oby ci się trafiła pogoda. Dokąd jedziecie?
MllaGrubaskaa
4 września 2014, 04:06Najpewniej do Gdańska :)) Uwielbiam to miasto ;))
Agnes2602
27 sierpnia 2014, 19:02Lato zimne ,szkoda.Byłam z mężem na wakacjach w Łazach koło Mielna od 8 sierpnia na 10 dni.Niestety tylko 3 pierwsze no może 4 dni były na plażowanie a potem chłodno było.Wieczorami przy grilu to długi rękaw obowiązkowo.Zawsze jeżdziliśmy z końcem czerwca i początek lipca i było fajnie. Co do biegania to 2 lata temu raz biegałam plażą i fajnie,szum morza,relaksik. W tym roku nie biegałam plażą ,bo niestety jak jestem na wakacjach to odżywiam się mało poprawnie i drineczek wleci i słodkie ,więc trochę ociężała chodziłam a co dopiero biegać. Niestety do dnia dzisiejszego nie mogę sie ogarnąć,też dopadły mnie dziś krówki i to pół paczki!!!! Jeszcze winko do kolacji dziś z mężem i się biorę trochę za siebie i bieganie. Waga dziś mi pokazała o 4 kilo więcej niż przed wakacjami,ale wieżyć mi się nie chce że aż tak dużo!!!!Za 2 tygodnie będę mieć @ to się po niej zważę,co by się więcej nie strwszyć,a do tego czasu muszę wrócić do biegania i nie objadania się,chociaż. Stęskniłam się za bieganiem,naprawdę,dziś miałam ochotę zarzucić nutę i lecieć ,ale się obżarłam niemiłosiernie i spać mi się zachciało,ojjjjj!!!!!!! Pozdrawiam.
holka
27 sierpnia 2014, 17:03A propos spostrzeżen i wymagań męża... ja i mój M. mamy bardzo podobne jeśli nie identyczne spostrzezenia :) Faktem jest,że są też piekne i zgrabne kopbiety i dziewczyny... ale szczególnie w mniejszych miejscowościach i te z dziecmi są takie jak opisujesz...Nie wiem czy możesz cwiczyc po tym zabiegu...może pot i wysiłek coś spaprze?
gruszkin
27 sierpnia 2014, 17:22Ćwiczyłam rano, szkoda mi było odpuścić i dobrze mi z tym.
Mileczna
27 sierpnia 2014, 11:39jak zaiwaniasz z Insanity to dla mnie jesteś mistrzu :))) Kurcze trudniej mi się zabrac za te ćwiczenia niz sądziłam...a teraz nie mam wymówki w postaci ciasnego salonu ,bo mój salon można określić różnymi przymiotnikami ,ale napewno nie tym właśnie "ciasny" - w przeciwieństwie do niektórych ubrań :))) oj humor mi dopisuje ,to chyba nie będzie źle !
gruszkin
27 sierpnia 2014, 11:56Insanity nie jest takie straszne, to tylko 40 minut, a jak pewnie wiesz program powstał jego trening wspomagający przygotowania do maratonu... I nie trzeba żadnego sprzętu w przeciwieństwie do p90x na przykład.
Mileczna
27 sierpnia 2014, 11:59:))) no szykuję się do kolejnego podejścia zwłaszcza ,że mam daleko do fitnessclubu...pozatym to chyba za duzo na poczatek żeby juz zacząć fitness po holendersku ogarniać...może za mieiąc lub dwa :))
gruszkin
27 sierpnia 2014, 12:11A czym się różni fitness po holendersku od tego po polsku? Idź do klubu , bo zaintrygowałaś mnie :P A insanity to będzie dla ciebie pikuś, spróbuj.
Mileczna
27 sierpnia 2014, 12:45po holendersku sie różń tym ,że mam póki co aż nadto wrażeń :))) masz rację ,że to to samo ... jak okrzepnę to napewno się gdzieś zapiszę :)
MARCELAAAA
27 sierpnia 2014, 10:44Nie ma takiego argumentu dzięki któremu pojechała bym znowu nad morze -ostatnio jak tam byłam wróciłam bardziej zmęczona niż pojechałam .Co innego tatry -tam wylewam siudme poty na szlakach ale wracam szczęścila :)Szkoda tylko że w tym roku to raczej nie wypoczynek dla mnie :)Hi hi a rączkami macham :)
gruszkin
27 sierpnia 2014, 11:18To machaj ciężko :P Tatry kocham, ale strasznie daleko mamy. Obiecujemy sobie w przyszłym roku. I lubimy te wyższe partie, nie Krupówki ;) A morze mam godzinkę-półtorej od domu i wpadamy tam na jeden dzień co jakiś czas . Dla mnie to reset, ale nie wiem jak bym się czuła tak po tygodniu.
wiossna
27 sierpnia 2014, 07:19Pewnie tak kochana. Zadko teraz tu jestem bo jakps tak przykro mi wchodzic. Pozdrawiam