Wczoraj wieczorem trochę zawaliłam dietkowanie, na obiadek były gołąbki i tak mi zasmakowały że trochę przesadziłam z porcją, a późnej jak sobie siedziałam sama w domciu i czekałam na mojego misiaczka to tak mi wpadł do ręki czekoladowy cukiereczek. Ale w ramach pokuty posprzątałam całe mieszkanie i poszłam z koleżnaką na spacerek, więc może trochę udało mi się to odpokutowac, może nie do końca, ale to zawsze coś.
Cóż za piękny dzień, dostałam dziś z rana życzenia od tatusia na dzien dziecka, aż się zdziwiłam że pamiętał, zawsze zapominał, a tu taka niespodzianka.
Dziś po południu znów może być ciężko z dietką, bo jadę po pracy do mamusi, a mamusia jak to mamusia nakrmi mnie jakiś wysoko kalorycznym obiadkiem, muszę chyba pomyśleć nad czymś co będę mogła u niej sobie sama zrobić do jedzenia. A później idę do chrześnicy w odwiedziny z okazji dnia dziecka i pewnie znów będą mnie kusić jakieś niedozwolone przekąski, musze się chyba opancerzyć żeby uniknąc pokusy. A jutro koniecznie pojechać na siłownię, bo już za długą przerwę sobie robię od treningu to później mam za duże zakwasy i ruszać się nie mogę.
Cały czas nie mogę się zmobilizować do ćwiczenia w domu jak nie idę na siłownię, ale zawsze znajdzie się jakieś zajęcie i brakuje mi czasu, a tak jakoś mam opory żeby ćwiczyć przy misiaczku, czuje się jakaś taka skrępowana, nie wiem dlaczego, nigdy tak nie miałam. A może poprosty zaczym wymyślać jakieś głupie preteksty, bo mi się zwyczajnie nie chce.