Rozpoczym kolejny dzień silnego postanowienia, od kilku dni nie mogę się ogarnąć, niby jak jestem w pracy to trzymam się diety, ale jak wracam do domu poza obiadem zaczynam podjadać, bo oczywiście moj misio podstawiam mi pod nos jakieś przekąski, a to czekoladę, a to pistacje albo inną przekąskę. Muszę mu wreszcie przemówić do rozsądku i przekonać go żeby mnie nie dokarmiał bo to się dla mnie źle skończy. Ale jak słyszę: kochanie zjedź chociaż jedną kostę, zebym nie miał wyrzutów sumienia że zjadłem całą czekoladę, to mimo starań nie potrafię się opamiętać.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Fafi91
26 maja 2010, 09:30Musisz zastanowić się, na czym naprawde mi zależy. Na chwilowej przyjemności z jedzenia, czy z satysfakcji tego, ze się nie poddałaś:) Uwierz mi, mi ciągle ktoś coś proponuje (mama, babcia, chłopak, mama chłopaka) a jednak jestem silna:) Trzymaj się:)
fankadietyrozdzielnej
26 maja 2010, 09:16ja też zaczynam ,już chyba z tysięczny raz,ale w końcu nam się uda, może pora założyć jakąś grupe, motywującą ,dającą kopniaka jak bedzie szło źle :)