eby nie robić Was w bambuko, to nie jest moja pierwsza próba odchudzania się. ![(ninja) (ninja)]()
Jak już wcześniej pisałam, zawsze miałam więcej kochanego ciałka, tylko że był czas kiedy miałam to centralnie w poważaniu a był czas kiedy na przykład przed studniówką miałam ogromne parcie na zrzucenie miliona kg.
Była też moja mama, no właściwie to cały czas jest
Tylko, że mając 16-19 lat i słysząc, że wyglądasz jak potwór od najbliżej Ci osoby, to masz ochotę targnąć się na życie. I ja też miałam, ale na szczęście nigdy tego nie zrobiłam, choć było blisko... Nigdy tego mamie nie powiedziałam, że to boli jak ona mi tak mówi. Nasz kontakt zawsze wyglądał tak: JEST SUPER->WYGLĄDASZ JAK POTWÓR->ZAMYKAM SIĘ W SOBIE I RYCZĘ->JEST SUPER... etc.
Kiedyś to bolało bardzo, no ale nie ważne. Poszłam na studia, poznałam setki nowych ludzi, moje poczucie wartości wzrastało mimo wzrastającej wagi. Proces stanął w miejscu, jeśli chodzi o wagę przynajmniej, bo HELLOŁ 86 kg mi zupełnie wystarcza
Jestem starsza, pewniejsza siebie (co czasami mnie wręcz zaskakuje) i słowa mamy mniej bolą. Niestety, nadal nie powiedziałam jej, co mnie gryzie a gdy mówi, że znów przytyłam, w głowie zaczyna mi się tworzyć niesamowicie prosty plan odchudzania, że nie zjem nigdy słodyczy, że będę ćwiczyć aż spocona jak wieprzek padnę z wycieńczenia na podłogę, że rzucę fajki... Jak pewnie łatwo wywnioskować ten plan nigdy nie znalazł odniesienia w rzeczywistości
.
Aż do teraz, ale jako kopa w dupę nie potrzebowałam ubliżających słów mamy, a jasnej wizualizacji mojego stanu zdrowia za 30 lat, jeśli nie schudnę teraz. Może to z racji tego, że jestem realistką, albo, że pracuję w służbie zdrowia działają na mnie tylko twarde fakty
.
No więc w liceum, przed studniówką schudłam z 90 kg do 73 kg, waga wracała konsekwentnie odkąd poszłam na studia, zaczęłam zajadać stres a brak ruchu tłumaczyłam tym, że nie umiem jeździć rowerem po takim ogromnym mieście -.-
Dzisiaj, po przeczytaniu pamiętnika jednej z Was, dziewczyny w wieku 17-19 lat dopadła mnie myśl: No przecież, jak się było młodszą to było łatwiej!
Po krótkim obiciu sobie ryjka stwierdzam, że NIC BARDZIEJ BŁĘDNEGO! Motywacja nie zmniejsza się wraz z wiekiem, przecież tylko od nas zależy jak bardzo chcemy. Faktycznie, może w wieku 17 lat jest się bardziej głodnym świata, bardziej pochłoniętym gonitwą za zabiciem nudy. Może dzisiejsze obowiązki sieja za dużo rutyny? Jak się wystrzegać rutyny? Przecież poniekąd jest nieuchronna.![(kreci) (kreci)]()
Pozdrawiam, Groszysko ![(swinia) (swinia)]()